*Alexandra*
Spacerowałam
samotnie po opustoszałej plaży. Wiatr owiewał moje włosy, zasłaniając mi widok.
Z niewiadomych przyczyn nie przejmowałam się demonami. Przed chwilą rozmawiałam
z pozostałymi. Nasza rozmowa telefoniczna polegała na czym na rodzaj głuchego
telefonu. Gracjan, gdy nie wiedział jak
wytłumaczyć to że tak długo ich nie było
dał telefon Dianie, która z kolei dała go Sebastianowi, który się musiał
wydurniać, a następnie dał go David’owi, który wcale nie był lepszy od
pozostałych. Znudzona ich bezsensownymi wytłumaczeniami rozłączyłam się.
Rzeczą, która mnie teraz najbardziej frapowała
była tęsknota za domem. Za tym z poprzedniego
życia. Za mamą, rodzeństwem, pozostałą częścią rodziny, znajomymi i nawet mimo
tej wielkiej rany, którą miałam w mym jak to niektórzy mówili „zimnym” sercu
też za Nim. Nie chcę zdradzać jego imienia.
Woda moczyła moje nagie stopy, a mimo to nie czułam jej. Przykucnęłam trochę dalej od wody i wzięłam sypki piasek do ręki, który
przesypywał mi się przez palce – nie wyczuwałam go. Spojrzałam w miejsca, gdzie
powinny być wgniecenia w piasku po moich stopach – nie było ich. Taki jest mój żywot, żywot Anioła. Nie czuję
niczego fizycznie, ale za to emocjonalnie jak najbardziej. Moja skóra i ciało są wręcz idealne. W sumie
to nic nowego, bo jak wspomniałam jakiś czas temu w poprzednim życiu też byłam
aniołem, tyle że byłam wtedy białoskrzydła.
I najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że byłam śmiertelnym
nieśmiertelnikiem. W przeciwieństwie to teraźniejszego życia, gdzie jestem w
100 procentach nieśmiertelna. Wtedy
byłam… cóż byłam Aniołem Stróżem. Nikt nie był świadomy tego, że stróżuje nad
osobą, której nie znosiłam czyli nad tą pindą, z którą ostatnio zaczął się
spotykać mój były. Nigdy nie domyśliła się, że jej pilnuję. Nie darzyłyśmy
siebie zbytnią sympatią, już od czasów podstawówki, a już wtedy jej musiałam
pilnować. Nie, poprawka: pilnowałam jej odkąd nauczyłam się panować nad moimi
anielskimi zdolnościami, czyli jakoś w średniakach w przedszkolu (tak do
przedszkola chodziłyśmy też do tego samego). Ale nie byłam tylko Stróżem...
Jednak to nie nią chcę się przejmować. Nawet nie wiecie jak ciężko jest odbierać komuś życie. Patrzeć na tych ludzi, którzy cierpią. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że przydzielili mnie do „grupy dziecięcej”, co oznacza że ja odbieram życie tym najmłodszym. Nie raz patrząc na ich blade konające twarze, wzbierają się we mnie łzy. Wiem jak to jest stracić część rodziny, ja osobiście straciłam ojca. Ale to jest bardzo dołująca historia, której nie mam zamiaru poruszać, NIGDY!
Jednak to nie nią chcę się przejmować. Nawet nie wiecie jak ciężko jest odbierać komuś życie. Patrzeć na tych ludzi, którzy cierpią. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że przydzielili mnie do „grupy dziecięcej”, co oznacza że ja odbieram życie tym najmłodszym. Nie raz patrząc na ich blade konające twarze, wzbierają się we mnie łzy. Wiem jak to jest stracić część rodziny, ja osobiście straciłam ojca. Ale to jest bardzo dołująca historia, której nie mam zamiaru poruszać, NIGDY!
Około 23 weszłam
cicho do domu. W sumie to nie wiem, po
co cicho. Przecież i tak nikogo nie ma, bo oni teraz mają szkołę. Poszłam
szybko do swojego pokoju, wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamkę, po czym
zeszłam do salonu i włączyłam telewizję. Kanał, na który natrafiłam był kanałem
informacyjnym.
-Nadal nie wiadomo co lub kto spowodował w Summers High
School [zmyślona nazwa] chaos podczas balu maturalnego na sali gimnastycznej. –
Powiedział prezenter – Świadkowie twierdzą, że na sali widzieli tajemnicze,
potworne istoty którzy niektórzy nazwali mianem: „demonów”. Czyżby Miasto
Aniołów stało Miastem Demonów.
Wyłączyłam telewizję. Schowałam twarz w dłoniach. Gdy już wszystko zaczęło wracać do normy, gdy
już zaczęłam klimatyzować się do tego życia, wszystko musiało się zepsuć. Potrząsnęłam głową i poszłam do góry do
swojego pokoju.
Kilka miesięcy później…
Tak to już dziś!
Zakończenie roku i szkoły! Podsumuje ostatnie miesiące krótko: sprawa o napadzie demonów nadal nie ucichła,
przez ostatnie miesiące był spokój, jedna z najlepszych matur należy do mnie no
i to chyba tyle. Teraz tylko, na
zakończenie i mam spokój – ze szkołą.
Ubrana w galowy strój
(w czyli m.in. czarne eleganckie rurki, biała koszula) wyszłam cicho z domu i
poszłam do garażu. Wyjechałam Fiatem Punto, w kolorze jaskrawoczerwonym i pojechałam prosto do szkoły.
Ceremonia, rozdanie
świadectw i wyróżnień trwało jakieś 2 godziny. Wreszcie po tych męczarniach
czekała na nas wymarzona wolność! Oto my maturzyści tego roku szkolnego. Znajomi chcieli, żebyśmy potem gdzieś razem
poszli, ale ja nie miałam ochoty. Tia, lubię samotność nawet nie wiem
czemu. Wróciłam do domu i pokierowałam
się cicho do pokoju. Co prawda, moi współlokatorzy mieli zakończenie w nocy
(mojej), ale i tak muszą teraz to wszystko odespać. Po przebraniu się zeszłam do kuchni, wzięłam
jogurt i powróciłam do pokoju, gdzie włączyłam laptopa. Przeglądnęłam
stronki, po czym ja zwykle na końcu weszłam na facebook’a. Zmrużyłam oczy.
„Lena Hetr i X Y* są teraz znajomymi”. Od kiedy to Lena zna mojego byłego, w
sensie w tym życiu. Chociaż, co prawda może chodzą do tej samej szkoły (nigdy
nie pytałam się jej, gdzie teraz chodzi). Tak na marginesie Lena jest ostatnio
strasznie dziwna, tzn. odkąd tu się zjawiliśmy była dziwna, ale teraz jest
jeszcze bardziej. Nie chcę mieć tu czarnych scenariuszy, ale… nie no dobra nie
ważne. Nie będę sobie tu zawracać głowy tymi bzdurami. Przy okazji spojrzałam
na jego profil. Ojejciu, czyżby X nie był już z lafiryndzią? A szkoda,
dopasowali się. Wyłączyłam laptopa i weszłam do mojego studia nagraniowego.
Weszłam do pomieszczenia, gdzie nagrywaliśmy razem ze znajomymi. Ach tak co z
tym nagraniem? No cóż w sumie to nie
wiem, podobno wyniki rozdawali w tym samym tygodniu, w którym mnie nie było, a
jakoś ciągle zapomniałam się zapytać żadne z nich (tzn. Nicole, Daniela lub
Dylana) o oceny. Szłam wzdłuż
instrumentów. Usiadłam na średniej wielkości głośniku po czym podłączyłam do
niego gitarę elektryczną i zaczęłam brzdąkać.
Z początku lekkie, spokojne dźwięki ale nagle ogarnęła mnie z
niewiadomych przyczyn furia i zaczęłam grać ostrzej i szarpać mocniej struny.
-Hej, hej księżniczko ale po co tak nerwowo? - Nagle usłyszałam za moimi plecami, aż za bardzo
dobrze znany mi głos. Ścisnęłam mocno szyję gitary i tak mocno szarpnęłam struny, że aż jedna pękła.
-Co ty tu robisz?! – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, nie
odwracając głowy.
-Cóż mówiąc krótko: dobrze wiesz, że jestem z rodu Nefilim,
a przez to co stało się kilka miesięcy temu postanowiłem wam pomóc w walce z demonami –Powiedział spokojnie,
choć czułam w jego głosie kapkę przerażenia.
Odwróciłam gwałtownie głowę. Nie zmienił się od naszego ostatniego
spotkania. Ciemne długie włosy, zielone oczy i smukła twarz. Nie wysoki, wręcz
ogromny, szczupły i (niegdyś dla mnie)
przystojny chłopak.
-A tak naprawdę? – Zapytałam
-Czy ja cię kiedyś okłamałem? – Zapytał. Spojrzałam na niego
morderczym wzrokiem. Brunet podrapał się w tył głowy i odchrząknął coś.
-Kto cię przysłał? – Wątpiłam, aby sam przyleciał tutaj, z
własnej woli. Chłopak poruszył brwiami, co miało jednoznacznie określić jego
„szefa”.
-Pozostali już wiedzą? – Zapytałam
-Nie jesteś pierwszą osobą, która o tym wie – Wyszczerzył
się, ja tylko spiorunowałam go wzrokiem.
-To sam im będziesz opowiadać swoją historie.
Po wypowiedzeniu tych słów wskazałam mu drzwi, w stronę których pospiesznie
ruszył. Obrócił się w moją stronę i spojrzał najpierw na mnie, a potem na
gitarę.
-Gdybyś potrzebowała pomocy z tą gitarą, to jakby co
wprowadzam się do was do pokoju z moim imieniem, który na twoje nieszczęście
jest na końcu korytarza po lewej stronie. – Powiedział uśmiechnięty od ucha do
ucha.
-Krystian won! – Syknęłam. Tak i się wydało. Ten oto koleś
imieniem Krystian to mój były i tak jego ojciec był upadłym aniołem, matka
śmiertelniczką i wyszedł z tego taki pokręcony Nefil.
-Teraz już nie jestem Krystian – Uśmiechnął się – teraz
jestem Chase.
-Więc drogi Chase’ie: wypad z mojego pokoju! – Syknęłam na
niego, a ten z uniesionymi rękami na znak kapitulacji wyszedł posłusznie z
pokoju. Usłyszałam z korytarza szmery, zdziwienie i rozmowę. Prychnęłam po
czym, spojrzałam na instrument. Będę musiała kupić nową strunę i ją wmontować. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
Spojrzałam na wyświetlacz. Pojawiło się na nim zdjęcie Daniela na którym
oczywiście gość strzela głupią minę, a pod spodem jego numer. Mimo woli
uśmiechnęłam się lekko.
-Halo? –Zapytałam
-No cześć, dzwonię żeby się upewnić że nie chcesz iść z nami nigdzie?
-Wiesz co? Poszła bym, ale nie mam humoru.
-Ty wszystkim potrafisz zepsuć humor – Powiedział, niby
smutnym głosem, a ja przewróciłam oczami. – Przez ciebie też odechciało mi się
iść.
-Aleś ty jesteś -
Zaśmiałam się. W tle usłyszałam Justina, który chyba właśnie zabrał mu telefon,
bo słyszałam jak Dan woła: „Justin oddaj mi ten telefon!”
-Och, cześć Kelly –
Zaczął mówić Justin, piskliwym głosem – Wiesz co? Daniel już cię nie kocha, bo
ma teraz kogoś innego na oku. Nie jaką
blondynkę co się nazywa Alexandra Scever -
Zaczęłam się śmiać. Nie tylko z tego co mówił Justin, ale również z
krzyków Daniela. – O, a tak przy okazji mówi jego osobista szmata – Wtedy
usłyszałam, że krzyki Daniela ucichły i zmieniły się w głośny śmiech, ja też
zaczęłam się tarzać po podłodze. Ale usłyszałam tam kogoś jeszcze.
-Jeju, Justin ale ty masz o sobie mniemanie – Powiedziałam
przez śmiech.
-Dziwi cię to? – Usłyszałam głos trzeciej osoby. Jakby znajomy, ale przez śmiech nie
potrafiłam go rozpoznać. Więc Jus włączył głośnik.
-Czuję, że powiedziałem o jedno zdanie za dużo – Powiedział
zażenowanym tonem Justin.
-No co ty?! – Powiedziała równocześnie przez śmiech całą nasza trójka.
-Trzymaj ten swój telefon -
Usłyszałam zażenowany oddalający się głos Justina i szum. – A ty idziesz
ze mną – Powiedział i śmiejący się chłopak zniknął z moich uszu. Jeszcze chwilę
się chichraliśmy, ale w końcu udało nam się uspokoić.
-To o czym mówiliśmy przed tym dziwnym zajściem? – Zapytał
Dany, nadal słyszałam w jego głosie śmiech. Poszperałam przez chwilę w mojej
pamięci.
-O tym, że odebrałam ci humor i nie chcesz iść z pozostałymi
nigdzie.
-Och no tak… - Zaczął, ale jego glos jakby stał się nie pewny
– nie chcę się narzucać, ale mógłbym wpaść do was, bo sama słyszałaś co się u
mnie dzieję, a u ciebie tak cicho jest.
-Hm… - Udałam, że się zastanawiam –nie no spoko, ale
uprzedzam że mamy nowego współlokatora – Powiedziałam krzywiąc się na myśl o
Krystianie, czy tam Chase’ie.
-Wątpię, aby był gorszy od Justina.
-A chcesz się założyć?
-Z tobą? Nigdy! – Zaśmiałam się, nikt nie lubi ze mną
rywalizować – okej to wpadnę do was zaraz. – Powiedział i się szybko rozłączył.
Odłożyłam gitarę na miejsce i wyszłam ze studia. Ku mojemu zdziwieniu na moim
łóżku siedział ktoś kogo się nie spodziewałam.
-Dylan? Co ty tutaj robisz? - Zapytałam zdziwiona, widokiem smutnego
chłopaka na moim łóżku. Brunet podniósł wzrok.
-Chciałem pogadać – Powiedział cicho – Wiem, że ty i
pozostali jesteście aniołami…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak już wróciłam i pojawia się nowy rozdział! Zaraz dodam osobny wpis z nowym współlokatorem paczki aniołów. Mam wenę, więc chyba zaraz będę pisać kolejny rozdział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz