niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 5 "Foch"



*Alexandra*
-Cześć mała! – krzyczał Sebastian, który właśnie wszedł do domu.
-Cześć duży! – zaśmiałam się. Ten mnie przytulił.
-No jak tak można się przytulać beze mnie?- zapytał głośno David i przytulił się.  Potem przyszła Diana i dołączyła do nas. Kolejną osobą, która weszła była Lena.
-Okeeeej…. Nie wnikam –powiedziała i poszła do swojego pokoju, a my zaczęliśmy się śmiać. Nagle do kuchni wparował Gracjan.
-Przytualaaaaaaasssss!- krzyknął i dosłownie rzucił się na nas. Wszyscy upadliśmy na podłogę i zaczęliśmy rżeć jak konie. 
-Dobra spokój wariaty i wynocha z kuchni – powiedziała Lena, a my posłusznie wypełniliśmy jej rozkaz. W pokoju się wypakowałam i przebrałam. Nie dawali nam jeszcze zadań domowych. Włączyłam laptopa i weszłam na facebook’a. Dostałam kolejne zaproszenia w tym od Daniela.  Weszłam na profil mojego byłego chłopaka. Do moich oczu napłynęły łzy. Szybko znalazł sobie pocieszenie,  pomyślałam. Miał ustawiony status w związku z taką jedną dziewczyną, o którą muszę przyznać byłam szalenie zazdrosna.  Spojrzałam na komentarze. Większość komentarzy była po mojej stronie np. „Szybko sobie znalazłeś pocieszenie (…)”, „ Ale z ciebie idiota. Jeszcze nie dawno byłeś z sam wiesz kim, atu Bum. Ona nie żyje, a ty od razu kleisz  się do tego plastika ” i wiele innych. Mało było komentarzy typu: „Gratuluje nowego związku”, „Dobrze,  że już to przebolałeś”. Najbardziej wkurzały mnie komentarze tej… nie będę się na jej temat wyrażać . „Obrażajcie mnie do woli, widać jestem od niej o wiele lepsza, dobrze że nie trzyma długo żałoby po jakiejś tam „ dresiarce ”.” Coś w tym było. W poprzednim życiu byłam czymś na rodzaj dresiary. On to akceptował. Przypomniały mi się jego słowa: „Nigdy Cię nie opuszczę i zawszę będę Cię kochać”. Bolało jak cholera.  Wyłączyłam laptopa i pozwoliłam uczuciom wyjść.  Moje oczy i policzki były mokre.
-Hej Alex Lena woła na ob…- zaczęła Diana, ale gdy mnie zobaczyła przystopowała . Weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła koło mnie. – widziałaś już?
-To tak strasznie boli – mówiłam płacząc, a moja przyjaciółka mnie przytuliła.
-Ciii, on nie był Ciebie wart – próbowała mnie pocieszyć Diana.
-Mówił, że mnie kocha i nigdy o mnie nie zapomni i mnie nie opuści – żaliłam się dalej płacząc.
-Nie płacz on jest tego warty. Jeżeli by cię naprawdę kochał to by z nią nie związywał się.
-  Ale…
-Żadnego ale. Ogarnij się i chodź na obiad – uśmiechnęła się Diana i wyszła z pokoju. Jak kazała tak zrobiłam. Przemyłam twarz w łazience i rozczesałam włosy. Starałam się o tym nie myśleć. Gdy byłam już w pewnym stopniu ogarnięta poszłam na obiad.

Miesiąc później…
-Nicole przymknij się wreszcie – krzyknął na gadułę Dylan.
-Nie – odpowiedziała mu. Ja i Daniel jęknęliśmy. - O co wam chodzi?
-O to, że to jest nudne – wygarnął jej Daniel.
-Ale…
-A! Przestań, proszę cię przestań! Ile można słuchać w kółko jednej historii – nie wytrzymałam. Dziewczyna obniżyła głowę, a my wydaliśmy z siebie tryumfalne odgłosy.
-To… kto mnie lubi?! – zapytał głośno Daniel. Oczywiście nikt z naszego stolika nie drgnął, przez co zaczęliśmy się śmiać. – foch!
-Ty się tu nię fąchaj- śmiałam się z niego. Ten zareagował jak zwykle na swój dziwny sposób. Zaczął machać rękami i udawać, ze mnie bije.
-Daniel co ty dziś brałeś?- zapytałam poważnie
-Tabletki psychotropowe- zaśmiał się Dylan.
-Że tabletki to na pewno, ale czy psychotropowe to nie wiem – chciałam dodać coś jeszcze, ale ten wsadził mi do ust mojego pączka.  Tamci zaczęli się śmiać.
-Będzie kara- mówiłam trzymając w buzi pączka.
-Co? – zapytał Dany. Wyplułam na talerz pączka.
-Będzie kara – powtórzyłam.
-Ta… ciekawe jaka?
-Rozjadę cię moim motorem – powiedziałam złowieszczo.
-Oj Dany ja bym się bał – powiedział poważnie Dylan. Daniel tylko odsunął się ode mnie.
-No skarabeusze widzę, że dobrze się bawicie – zaszydziła z nas Jordan, która właśnie podeszła do naszego stolika.
-Czego chcesz Jordan? – zapytałam oschle.
-Tego co zwykle. Dawaj pączka – spojrzeliśmy po sobie z Danielem.
-Jasne trzymaj – i wrzuciłam jej na tacę pączka, którego wcześniej miałam w buzi. Gdy odeszła z Danielem przybiłam sobie piątkę.
-Smacznego – powiedział szyderczo Dylan.   Zaczęliśmy się głupkowato śmiać, gdy Jordan wzięła do pyska obślinionego pączka, a  potem go wypluła. Przeszła koło nas piorunując mnie wzrokiem, a ja zaczęłam bić wolno brawo.
-Nie martw się to tylko ślina – krzyknęłam za nią. – a ja jestem raczej zdrowa- dodałam cicho.
-Ta, na pewno – zadrwił ze mnie Daniel.
-Przy najbliższej okazji przyłożę ci papierosa do twarzy – zagroziłam mu, a ten udał że się focha.
-Bo kolejny fochacz nam tu potrzebny. – powiedziałam – już jeden tutaj taki siedzi – wskazałam na Logana, który „obrażony na cały świat” cały czas siedział cicho na końcu ławki.
-Ja się nie focham! – krzyknął Logan.
-Yhm – powiedzieliśmy wszyscy równocześnie, oprócz Daniela który udawał że ma focha.
-Ciekawe jak tym razem długo się będziesz fochać – skierowałam te słowa do Daniela.
-Daje 5 minut- powiedziała Nicole
-Ja 3 – powiedział Dylan
-A ja jeszcze minutę – dodałam
-A wy skąd tacy pewni? – zapytał zażenowany.
-Bo ty się nie potrafisz wkurzać – powiedzieliśmy jednocześnie, nawet Logan się dołączył.
-A wy to lepsi?
-Moje mistrzostwo to pół roku – powiedziałam. Oczywiście nie obyło by się bez pytania, dlaczego
na które odpowiedziałam ,że nie dam odpowiedzi.  Zadzwonił dzwonek na lekcje. Logan wbiegł do budynku szkoły, a my powoli poszliśmy w jego stronę. Daniel, wciąż udawał że się denerwuje. Chyba pobije swój rekord. On naprawdę nie był typem osoby, która lubi się kłócić. Był raczej spokojny i opanowany. Choć lubi się wygłupiać.  No przynajmniej tak mi się zdaje. A Dylan to… człowiek. Był raczej przemądrzały, ale i zabawowy.  Nicole jest fajna, ale to straszna gaduła. Rzadko kiedy mówi do rzeczy często coś plącze i mam wrażenie, że czasem nie wie co mówi. A Logan? Wrażliwiec w czystej postaci. Bardzo łatwo go urazić, choć sam nie przyznaje że taki jest. Tylko, że jest strasznie wkurzający i sam nie wie kiedy przystopować.  Dziś mieliśmy nadobowiązkowe zajęcie artystyczne. Każdy musiał na nie chodzić, bo prowadziła je nasza wychowawczyni są na szczęście tylko raz w tygodniu.  Pospiesznie weszliśmy do klasy przed panią. Danielowi foch przeszedł w drodze do sali z czego oczywiście się śmialiśmy.  Pod koniec lekcji pani ogłosiła:
- Jako, iż jesteście ostatnią klasą każdy z was ma przygotować materiał ze swoim wykonaniem swojej ulubionej piosenki. Możecie się łączyć w grupy maksimum 5 osobowe. Nie musicie jej śpiewać  możecie ją zagrać, nawet na jakimś instrumencie. Jakieś pytania? – oznajmiła  i z pół klasy podniosło rękę.
-Tak to jest obowiązkowe! – odpowiedziała i obniżyliśmy ręce. Oczywiście nie obyło by się bez jęków. Zadzwonił dzwonek i wyszliśmy z klasy.  Ja szafkę miałam  obok Nicole i Daniela, a Dylan miał gdzieś na dole.
-I co macie zamiar zrobić z tym zadaniem z muzyki ?- zapytał Dany, gdy chowaliśmy rzeczy do szafek.
-Ja pewnie coś zagram, bo do śpiewu się nie nadaje – oznajmiłam.
-Od Jordan gorzej raczej wątpię, abyś śpiewała – powiedział Dan.
-To to na pewno –dodała Nicole. Szliśmy w stronę wyjścia ze szkoły.  I rozmawialiśmy o zadaniu.
-Ej Alex, a ty podobno masz w domu studio nagraniowe? – zapytał Dylan. W trójkę spojrzeli na mnie oczkami kota ze Shreka.
-Nie! – krzyknęłam.
-Czemu?- jęknął Daniel.
-Bo już wystarczy, że muszę w domu użerać się z 5 dziwaków, no 4 – odpowiedziałam
-Będziemy grzeczni – poprosiła jak mała dziewczynka Nicole.
-Okey, ale chcę mieć to na piśmie i dopiero.
-Dobra ja przygotuję i umowę i jutro ją w szkole podpiszemy  - powiedział Dylan
-Jutro sobota, cieciu- wypomniała mu Nicole
-No to się, gdzieś wszyscy umówimy – poprawił się. Pomachaliśmy głowami z aprobatą.
-Dobra, omówimy wszystko na Skype – dodałam. Pożegnaliśmy się i  każdy ruszył w swoją stronę.
Pod budynkiem byłam koło 3 po południu. Dziś jako pierwszy kończył „mój tata”, czyli Gracjan. Wygłupialiśmy się, że jesteśmy rodziną i wyszło:  Lena to żona Gracjana, a ja i David jesteśmy i dziećmi, a Diana i Sebastian to nasi dziadkowie.
Zaparkowałam w garażu i białymi drzwiami przeszłam przez mały korytarz i byłam w kuchni, gdzie Gracjan zjadał się kanapką.
-Cześć Tato – zażartowałam – a ty jak zwykle obżerasz się po szkole.
-Cześć Córka- dodał swoje 5 groszy- nie moja wina, że w pracy mamy ohydne stołówkowe żarcie.
Pokierowałam się do mojego pokoju. Zrzuciłam plecak na łóżko. Przeglądnęłam zeszyty i zrobiłam zadania. Potem miałam chwilę czasu dla siebie. Weszłam na kompa i przeglądnęłam portale społecznościowe. Potem zeszłam do salonu, o dziwo nikogo nie było. Nudził  mi się, więc włączyłam XBOX’A 360 i zagrałam w Fife 12 (swoją drogą uwielbiam piłkę nożną). Nudno trochę było grać sama ze sobą, ale nie wiedziałam gdzie ich wywiało.   Dostałam esa od Daktyla, że przygotował umowę. On jest dziwny, powiedziałam do siebie.  Potem weszłam na Skype i cała nasza czwórka umówiła się na podpisanie umowy w parku przy fontannie .
-Tylko, żeby się nie zmoczyła – powiedział Daniel.
-A co? – zażartował Dylan i spojrzał jednoznacznie na Nicole, która siedziała obok niego w pokoju. Ta w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec. My z Danym zaczęliśmy się śmiać. Spojrzałam na zegarek.
-Jej, już 20.34, a ich jeszcze nie ma – powiedziałam do siebie, ale za głośno
-A co twoich współlokatorów wywiało? – zapytała Nicole
-Num, nie ma ich od południa, pewnie poszli zabalować- zaśmiałam się.  
-Ti  jesteś źłe dziecko! –wyskoczył, nagle z takim głupkowatym tekstem Daniel.
-A ty jesteś zła kobieta – odegrałam się.
-Idę sobie!- i się rozłączył.  „Już cię nie kocham”, przeczytałam to co mi na Skype napisał.
„Czy ja czegoś nie wiem?” zapytałam. „Wielu rzeczy” odpisał. A ja zaczęłam się śmiać.
-Co rżysz?- zapytał Dylan.
-Śmieje się z tekstu Daniela.
-Co tym razem wymyślił? – zapytała Nicole, a ja zaczęłam cytować naszą rozmowę. Po mojej recytacji zaczęliśmy się wszyscy śmiać.   Jeszcze trochę pogadaliśmy, a potem poszłam spać. Obudziłam się rano. Zeszłam na dół, a  w salonie niespodzianka… Gracek, Dave, Seba i Dana leżeli w całym salonie. W tym momencie weszła Lena.
-Co tu się…- zaczęła
-Nie mam pojęcia – odpowiedziałam krótko – a ty gdzie cały dzień i noc byłaś?- zapytałam. Dziewczyna zaczęła się jąkać i pobiegła do swojego pokoju. Ona coś ukrywa.
 Poszłam do kuchni, wzięłam miskę pełną wody i oblałam śpiochów.
-A! Co ty wyrabiasz?! – krzyczał Seba.
-Budzę was- odpowiedziałam.
-Tylko czemu w tak brutalny sposób?- zapytał Ogórek. Ja tylko wzruszyłam ramionami i wbiegłam na górę.
 Kilka godzin później…
 Właśnie wszyscy podpisywaliśmy umowę. Daniel nie patrzył na mnie, a ja się śmiałam.
-Mogłeś nie pisać – powiedziałam mu.
-Ja nic nie napisałem – mówił poważnie zasłaniając sobie oczy. 
-Wcale nie –powiedziałam ironicznie. Jeszcze trochę ponabijałam się z Danego i poszliśmy do mojego domu. Stanęliśmy przed jego drzwiami.  Oni wydawali z siebie tylko odgłosy zaskoczenia.  Wpuściłam ich do domu. W salonie grali Seba i Gracek.
-Siema, kolegów przyprowadziłam! –zawołałam, ale oni byli zbyt pochłonięci grą. Poszliśmy do mojego pokoju, gdzie było przejście do studia nagraniowego.  Oczywiście zachwycili się moim „rybim” pokojem, a potem pokazałam im przejście w ścianie, które prowadziło do studia. Wydawali z siebie odgłosy zaskoczenia widząc to profesjonalne pomieszczenie. Było dość spore, były tu wszystkie moje instrumenty, konsola i  studio do nagrywania głosu lub instrumentów. Ten dzień minął nam głównie na pokazywaniu studia i jego „możliwości”, koło 5 pożegnałam ich i wróciłam do swego pokoju. 


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trochę było czekania, bo i rozdział nie krótki, ale jest. Liczę na komentarze :>

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 4 "Nie warto rozpaczać, za dziewczynami..."



*Alexandra*
 Dryń…! Usłyszałam to cholerstwo zwane potocznie budzikiem. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka i poszłam do swej Krainy Piękna, zwanej przez innych łazienką. Zamoczyłam twarz w zimnej wodzie i od razu wróciła, chęć do dalszego działania.  Przebrałam się w bluzkę w kratę, do tego biało czarne rurki i trampki. Włosy szybko rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.  Zbiegłam na dół, gdzie już była Diana, Seba i Ogórek.
-Czeeeeść- przedłużyli chłopaki
-No sieeeeema- zażartowałam z nich. Zaczęłam jeść kanapkę, chwilę później pojawił się David, którego Głupi i głupszy powitali tak samo jak mnie.
-Powiem tylko cześć i bez komentarza- odpowiedział Dave (tak go przezywaliśmy).
-A Śpiąca, dalej śpi- zapytał Dave po chwili. Ja i chłopaki popatrzyliśmy po sobie, a chwilę później staliśmy już pod jej drzwiami. Najpierw grzecznie zapukaliśmy, a potem coraz głośniej. Po kilku próbach tak walnęłam drzwi, że o mało z zawiasów nie wypadły.
-Ty tych drzwi nie rozwal - powiedział  Seba, na którego ksywki jeszcze nie miałam.
-Oj tam, oj tam. Lena!- krzyknęłam. Nikt nie odpowiedział, nacisnęłam klamkę drzwi  były otwarte weszliśmy do jej pokoju. Ale jej tam nie było.
-Może już poszła?- zaproponowałam
-Albo siedzi pod prysznicem- zaśmiał się Ogórek.
-Światło się nie świeci- oznajmiłam.

-To chyba poszła- wróciliśmy do kuchni po wypowiedzi Davida. Mieliśmy jeszcze czas, więc usiedliśmy w salonie i rozmawialiśmy o naszych szkołach.   Koło 8.00 zostałam sama w tym pięknym domu. To znaczy tęskniłam za dawnym życiem, ale to jak na razie nie było najgorsze.
 W szkole było nudno.  Choć samotna nie byłam.  Na chyba każdej przerwie ktoś ze  mną gadał, co w pewnym momencie stało się dość dokuczliwe, ale starałam się trzymać rękę na pulsie. Poznałam też kilka nie fajnych osób. Nie wprost, ale z opisów moich nowych kolegów i koleżanki wynika (nie liczę w to grono Dylana), że brat Daniela Justin, oraz jakaś blondi Jordan to ZUO w ludzkiej postaci. Widziałam ich, i szczerze nie dziwiłam się Danielowi, że mówi tak na swojego własnego brata.   

*Z perspektywy Daniela*
 Na każdej przerwie rozmawialiśmy z śliczną blondynką, to znaczy… eh nie ważne, po prostu ładna była. Ale i tak pewnie nic z tego by nie wyszło. Nie jestem  jak mój brat, który może mieć każdą dziewczynę „na zawołanie”.  W całym życie miałem może 2 dziewczyny i tylko jedną tak na serio – Kelly tyle że ona wyjechała, gdzieś daleko za granicę. Miałem wrażenie, że ona to zrobiła żeby ode mnie uciec.  Przykro mi było, ale nie rozpaczałem. Używałem zasady mojego brata: „Nie warto rozpaczać za dziewczynami, bo one zawsze odchodzą”.
Tylko ta Alex miała takie śliczne błękitne oczy i takie Ładne blond włosy.  Mimo, że była blondynką różniła się od Jordan. Ona była miła, sympatyczna i mądra, a Jordan to jej totalne przeciwieństwo. Nie żebym wierzył w stereotypy, ale w wypadku Jordan to jest akurat prawda że: „Blondynki są głupie” .  

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trochę krótki, ale jest :) Proszę o komentarze, a jeśli ktoś ma konto o dodawanie do obserwatorów! Chętnie się odwdzięczę!!!