*Alexandra*
-Cześć mała! – krzyczał Sebastian, który właśnie wszedł do
domu.
-Cześć duży! – zaśmiałam się. Ten mnie przytulił.
-No jak tak można się przytulać beze mnie?- zapytał głośno
David i przytulił się. Potem przyszła
Diana i dołączyła do nas. Kolejną osobą, która weszła była Lena.
-Okeeeej…. Nie wnikam –powiedziała i poszła do swojego
pokoju, a my zaczęliśmy się śmiać. Nagle do kuchni wparował Gracjan.
-Przytualaaaaaaasssss!- krzyknął i dosłownie rzucił się na
nas. Wszyscy upadliśmy na podłogę i zaczęliśmy rżeć jak konie.
-Dobra spokój wariaty i wynocha z kuchni – powiedziała Lena,
a my posłusznie wypełniliśmy jej rozkaz. W pokoju się wypakowałam i przebrałam.
Nie dawali nam jeszcze zadań domowych. Włączyłam laptopa i weszłam na
facebook’a. Dostałam kolejne zaproszenia w tym od Daniela. Weszłam na profil mojego byłego chłopaka. Do
moich oczu napłynęły łzy. Szybko znalazł sobie pocieszenie, pomyślałam. Miał ustawiony status w związku z
taką jedną dziewczyną, o którą muszę przyznać byłam szalenie zazdrosna. Spojrzałam na komentarze. Większość komentarzy
była po mojej stronie np. „Szybko sobie znalazłeś pocieszenie (…)”, „ Ale z
ciebie idiota. Jeszcze nie dawno byłeś z sam wiesz kim, atu Bum. Ona nie żyje,
a ty od razu kleisz się do tego
plastika ” i wiele innych. Mało było komentarzy typu: „Gratuluje nowego
związku”, „Dobrze, że już to przebolałeś”.
Najbardziej wkurzały mnie komentarze tej… nie będę się na jej temat wyrażać .
„Obrażajcie mnie do woli, widać jestem od niej o wiele lepsza, dobrze że nie
trzyma długo żałoby po jakiejś tam „ dresiarce ”.” Coś w tym było. W poprzednim
życiu byłam czymś na rodzaj dresiary. On to akceptował. Przypomniały mi się
jego słowa: „Nigdy Cię nie opuszczę i zawszę będę Cię kochać”. Bolało jak
cholera. Wyłączyłam laptopa i pozwoliłam
uczuciom wyjść. Moje oczy i policzki
były mokre.
-Hej Alex Lena woła na ob…- zaczęła Diana, ale gdy mnie
zobaczyła przystopowała . Weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła
koło mnie. – widziałaś już?
-To tak strasznie boli – mówiłam płacząc, a moja
przyjaciółka mnie przytuliła.
-Ciii, on nie był Ciebie wart – próbowała mnie pocieszyć
Diana.
-Mówił, że mnie kocha i nigdy o mnie nie zapomni i mnie nie
opuści – żaliłam się dalej płacząc.
-Nie płacz on jest tego warty. Jeżeli by cię naprawdę kochał
to by z nią nie związywał się.
- Ale…
-Żadnego ale. Ogarnij się i chodź na obiad – uśmiechnęła się
Diana i wyszła z pokoju. Jak kazała tak zrobiłam. Przemyłam twarz w łazience i
rozczesałam włosy. Starałam się o tym nie myśleć. Gdy byłam już w pewnym
stopniu ogarnięta poszłam na obiad.
Miesiąc później…
-Nicole przymknij się wreszcie – krzyknął na gadułę Dylan.
-Nie – odpowiedziała mu. Ja i Daniel jęknęliśmy. - O co wam
chodzi?
-O to, że to jest nudne – wygarnął jej Daniel.
-Ale…
-A! Przestań, proszę cię przestań! Ile można słuchać w kółko
jednej historii – nie wytrzymałam. Dziewczyna obniżyła głowę, a my wydaliśmy z
siebie tryumfalne odgłosy.
-To… kto mnie lubi?! – zapytał głośno Daniel. Oczywiście
nikt z naszego stolika nie drgnął, przez co zaczęliśmy się śmiać. – foch!
-Ty się tu nię fąchaj- śmiałam się z niego. Ten zareagował
jak zwykle na swój dziwny sposób. Zaczął machać rękami i udawać, ze mnie bije.
-Daniel co ty dziś brałeś?- zapytałam poważnie
-Tabletki psychotropowe- zaśmiał się Dylan.
-Że tabletki to na pewno, ale czy psychotropowe to nie wiem
– chciałam dodać coś jeszcze, ale ten wsadził mi do ust mojego pączka. Tamci zaczęli się śmiać.
-Będzie kara- mówiłam trzymając w buzi pączka.
-Co? – zapytał Dany. Wyplułam na talerz pączka.
-Będzie kara – powtórzyłam.
-Ta… ciekawe jaka?
-Rozjadę cię moim motorem – powiedziałam złowieszczo.
-Oj Dany ja bym się bał – powiedział poważnie Dylan. Daniel
tylko odsunął się ode mnie.
-No skarabeusze widzę, że dobrze się bawicie – zaszydziła z
nas Jordan, która właśnie podeszła do naszego stolika.
-Czego chcesz Jordan? – zapytałam oschle.
-Tego co zwykle. Dawaj pączka – spojrzeliśmy po sobie z
Danielem.
-Jasne trzymaj – i wrzuciłam jej na tacę pączka, którego
wcześniej miałam w buzi. Gdy odeszła z Danielem przybiłam sobie piątkę.
-Smacznego – powiedział szyderczo Dylan. Zaczęliśmy się głupkowato śmiać, gdy Jordan
wzięła do pyska obślinionego pączka, a
potem go wypluła. Przeszła koło nas piorunując mnie wzrokiem, a ja
zaczęłam bić wolno brawo.
-Nie martw się to tylko ślina – krzyknęłam za nią. – a ja
jestem raczej zdrowa- dodałam cicho.
-Ta, na pewno – zadrwił ze mnie Daniel.
-Przy najbliższej okazji przyłożę ci papierosa do twarzy –
zagroziłam mu, a ten udał że się focha.
-Bo kolejny fochacz nam tu potrzebny. – powiedziałam – już
jeden tutaj taki siedzi – wskazałam na Logana, który „obrażony na cały świat”
cały czas siedział cicho na końcu ławki.
-Ja się nie focham! – krzyknął Logan.
-Yhm – powiedzieliśmy wszyscy równocześnie, oprócz Daniela
który udawał że ma focha.
-Ciekawe jak tym razem długo się będziesz fochać –
skierowałam te słowa do Daniela.
-Daje 5 minut- powiedziała Nicole
-Ja 3 – powiedział Dylan
-A ja jeszcze minutę – dodałam
-A wy skąd tacy pewni? – zapytał zażenowany.
-Bo ty się nie potrafisz wkurzać – powiedzieliśmy
jednocześnie, nawet Logan się dołączył.
-A wy to lepsi?
-Moje mistrzostwo to pół roku – powiedziałam. Oczywiście nie
obyło by się bez pytania, dlaczego
na które odpowiedziałam ,że nie dam odpowiedzi. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Logan wbiegł do
budynku szkoły, a my powoli poszliśmy w jego stronę. Daniel, wciąż udawał że
się denerwuje. Chyba pobije swój rekord. On naprawdę nie był typem osoby, która
lubi się kłócić. Był raczej spokojny i opanowany. Choć lubi się wygłupiać. No przynajmniej tak mi się zdaje. A Dylan to…
człowiek. Był raczej przemądrzały, ale i zabawowy. Nicole jest fajna, ale to straszna gaduła.
Rzadko kiedy mówi do rzeczy często coś plącze i mam wrażenie, że czasem nie wie
co mówi. A Logan? Wrażliwiec w czystej postaci. Bardzo łatwo go urazić, choć
sam nie przyznaje że taki jest. Tylko, że jest strasznie wkurzający i sam nie
wie kiedy przystopować. Dziś mieliśmy
nadobowiązkowe zajęcie artystyczne. Każdy musiał na nie chodzić, bo prowadziła
je nasza wychowawczyni są na szczęście tylko raz w tygodniu. Pospiesznie weszliśmy do klasy przed panią.
Danielowi foch przeszedł w drodze do sali z czego oczywiście się
śmialiśmy. Pod koniec lekcji pani
ogłosiła:
- Jako, iż jesteście ostatnią klasą każdy z was ma
przygotować materiał ze swoim wykonaniem swojej ulubionej piosenki. Możecie się
łączyć w grupy maksimum 5 osobowe. Nie musicie jej śpiewać możecie ją zagrać, nawet na jakimś instrumencie.
Jakieś pytania? – oznajmiła i z pół
klasy podniosło rękę.
-Tak to jest obowiązkowe! – odpowiedziała i obniżyliśmy
ręce. Oczywiście nie obyło by się bez jęków. Zadzwonił dzwonek i wyszliśmy z
klasy. Ja szafkę miałam obok Nicole i Daniela, a Dylan miał gdzieś na
dole.
-I co macie zamiar zrobić z tym zadaniem z muzyki ?- zapytał
Dany, gdy chowaliśmy rzeczy do szafek.
-Ja pewnie coś zagram, bo do śpiewu się nie nadaje –
oznajmiłam.
-Od Jordan gorzej raczej wątpię, abyś śpiewała – powiedział
Dan.
-To to na pewno –dodała Nicole. Szliśmy w stronę wyjścia ze
szkoły. I rozmawialiśmy o zadaniu.
-Ej Alex, a ty podobno masz w domu studio nagraniowe? –
zapytał Dylan. W trójkę spojrzeli na mnie oczkami kota ze Shreka.
-Nie! – krzyknęłam.
-Czemu?- jęknął Daniel.
-Bo już wystarczy, że muszę w domu użerać się z 5 dziwaków,
no 4 – odpowiedziałam
-Będziemy grzeczni – poprosiła jak mała dziewczynka Nicole.
-Okey, ale chcę mieć to na piśmie i dopiero.
-Dobra ja przygotuję i umowę i jutro ją w szkole
podpiszemy - powiedział Dylan
-Jutro sobota, cieciu- wypomniała mu Nicole
-No to się, gdzieś wszyscy umówimy – poprawił się.
Pomachaliśmy głowami z aprobatą.
-Dobra, omówimy wszystko na Skype – dodałam. Pożegnaliśmy
się i każdy ruszył w swoją stronę.
Pod budynkiem byłam koło 3 po południu. Dziś jako pierwszy
kończył „mój tata”, czyli Gracjan. Wygłupialiśmy się, że jesteśmy rodziną i
wyszło: Lena to żona Gracjana, a ja i
David jesteśmy i dziećmi, a Diana i Sebastian to nasi dziadkowie.
Zaparkowałam w garażu i białymi drzwiami przeszłam przez
mały korytarz i byłam w kuchni, gdzie Gracjan zjadał się kanapką.
-Cześć Tato – zażartowałam – a ty jak zwykle obżerasz się po
szkole.
-Cześć Córka- dodał swoje 5 groszy- nie moja wina, że w
pracy mamy ohydne stołówkowe żarcie.
Pokierowałam się do mojego pokoju. Zrzuciłam plecak na
łóżko. Przeglądnęłam zeszyty i zrobiłam zadania. Potem miałam chwilę czasu dla
siebie. Weszłam na kompa i przeglądnęłam portale społecznościowe. Potem zeszłam
do salonu, o dziwo nikogo nie było. Nudził
mi się, więc włączyłam XBOX’A 360 i zagrałam w Fife 12 (swoją drogą
uwielbiam piłkę nożną). Nudno trochę było grać sama ze sobą, ale nie wiedziałam
gdzie ich wywiało. Dostałam esa od Daktyla, że przygotował umowę.
On jest dziwny, powiedziałam do siebie.
Potem weszłam na Skype i cała nasza czwórka umówiła się na podpisanie
umowy w parku przy fontannie .
-Tylko, żeby się nie zmoczyła – powiedział Daniel.
-A co? – zażartował Dylan i spojrzał jednoznacznie na
Nicole, która siedziała obok niego w pokoju. Ta w odpowiedzi pokazała mu
środkowy palec. My z Danym zaczęliśmy się śmiać. Spojrzałam na zegarek.
-Jej, już 20.34, a ich jeszcze nie ma – powiedziałam do
siebie, ale za głośno
-A co twoich współlokatorów wywiało? – zapytała Nicole
-Num, nie ma ich od południa, pewnie poszli zabalować-
zaśmiałam się.
-Ti jesteś źłe
dziecko! –wyskoczył, nagle z takim głupkowatym tekstem Daniel.
-A ty jesteś zła kobieta – odegrałam się.
-Idę sobie!- i się rozłączył. „Już cię nie kocham”, przeczytałam to co mi
na Skype napisał.
„Czy ja czegoś nie wiem?” zapytałam. „Wielu rzeczy” odpisał.
A ja zaczęłam się śmiać.
-Co rżysz?- zapytał Dylan.
-Śmieje się z tekstu Daniela.
-Co tym razem wymyślił? – zapytała Nicole, a ja zaczęłam
cytować naszą rozmowę. Po mojej recytacji zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Jeszcze trochę pogadaliśmy, a potem poszłam
spać. Obudziłam się rano. Zeszłam na dół, a
w salonie niespodzianka… Gracek, Dave, Seba i Dana leżeli w całym salonie.
W tym momencie weszła Lena.
-Co tu się…- zaczęła
-Nie mam pojęcia – odpowiedziałam krótko – a ty gdzie cały
dzień i noc byłaś?- zapytałam. Dziewczyna zaczęła się jąkać i pobiegła do
swojego pokoju. Ona coś ukrywa.
Poszłam do kuchni,
wzięłam miskę pełną wody i oblałam śpiochów.
-A! Co ty wyrabiasz?! – krzyczał Seba.
-Budzę was- odpowiedziałam.
-Tylko czemu w tak brutalny sposób?- zapytał Ogórek. Ja
tylko wzruszyłam ramionami i wbiegłam na górę.
Kilka godzin później…
Właśnie wszyscy
podpisywaliśmy umowę. Daniel nie patrzył na mnie, a ja się śmiałam.
-Mogłeś nie pisać – powiedziałam mu.
-Ja nic nie napisałem – mówił poważnie zasłaniając sobie
oczy.
-Wcale nie –powiedziałam ironicznie. Jeszcze trochę
ponabijałam się z Danego i poszliśmy do mojego domu. Stanęliśmy przed jego
drzwiami. Oni wydawali z siebie tylko
odgłosy zaskoczenia. Wpuściłam ich do
domu. W salonie grali Seba i Gracek.
-Siema, kolegów przyprowadziłam! –zawołałam, ale oni byli
zbyt pochłonięci grą. Poszliśmy do mojego pokoju, gdzie było przejście do
studia nagraniowego. Oczywiście zachwycili
się moim „rybim” pokojem, a potem pokazałam im przejście w ścianie, które
prowadziło do studia. Wydawali z siebie odgłosy zaskoczenia widząc to profesjonalne
pomieszczenie. Było dość spore, były tu wszystkie moje instrumenty, konsola
i studio do nagrywania głosu lub
instrumentów. Ten dzień minął nam głównie na pokazywaniu studia i jego „możliwości”,
koło 5 pożegnałam ich i wróciłam do swego pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę było czekania, bo i rozdział nie krótki, ale jest. Liczę na komentarze :>