wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt/Merry Christmas/Feliz Navidad

 Tak z okazji Świąt Bożego Narodzenia pragnę życzyć Wam wszystkim: Ciepłych, miłych i pogodnych Świąt w gronie rodziny i przyjaciół. Abyście jak najlepiej spędzili ten cudowny czas i nie zatracali się w codzienności.

                                                                                                               Buziaki Alexis S. :>

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 13 "To boli, ale taka prawda"

Okej, zanim wrzucę rozdział ważna informacja. Następny rozdział wrzucę, gdy pojawią się co najmniej 3 komentarze! CO NAJMNIEJ! Na prawdę mi zależy na komentarzach, a dla was to nie trudna rzecz. Jedno słowo mi wystarczy!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


 *Alexandra*
  Nie odwróciłam się. Schyliłam spojrzenie i zmrużyłam oczy. Czułam się jak Mufasa z Króla Lwa, kiedy  uratował Simbę i Nalę, przed hienami. Ciało demona zmieniło się w proch, który rozwiał wiatr. Oboje stali przerażeni.
-Doskonale wiecie, że przywoływanie Cieni informuje demony o miejscu naszego pobytu – Powiedziałam cicho, ale stanowczo. Oboje cicho się jąkali. Taki był nasz los. Nas przyzywało ludzkie nieszczęście, a ich? Ich własne wytwory. W końcu Cienie są stworzeniami Piekieł.
-Idziemy – Powiedziałam stanowczo po czym ruszyliśmy w stronę domu. Oboje szli za mną ze spuszczonymi głowami.  Nie wiedziałam po co, ale wiedziałam że przyzwą Cień. Jednak zapomnieli chyba o demonach. Doszliśmy do domu, a ja od razu ruszyłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i jęknęłam głośno.  Otrzepałam się i poszłam do łazienki. Obmyłam swoje ciało letnią wodą.  Wyszłam z kabiny i przebrałam się w piżamę.  Od razu rzuciłam się na łóżko. Zabijanie demonów, jest takie męczące.
 Tydzień później…

 Rano obudził mnie skrzek budzika. Wyłączyłam go zaciśniętą pięścią.  Położyłam się na plecach. Rozmyślając o sytuacji z przed kilku dni. O tym po co Diana i David przywołali Cień, ale również o tym co powiedział tamten demon.  Dayamon, ta znam tego kolesia. Wyjątkowo opryskliwy typ, zawsze idzie swoimi ścieżkami i działa po swojemu. Niby jest po „Ciemnej stronie mocy” , ale tamtejszego Szefostwa się nie ima.  Ale co tam jeden głupi, zarozumiały demon w porównaniu z całą armią jaka szykuje się w czeluściach 7 kręgów Piekieł.   Ale najbardziej męczyły mnie myśli dotyczące jednego człowieka.  Rany, zaczynam czuć się jak w melancholijnej telenoweli. Powinnam chyba zacząć scenariusz na temat swojego życia.  Spojrzałam na elektroniczny budzik. Była 10:30. Naprawdę tak wcześnie? Dobra czas się zbie…
 Poczułam charakterystyczne mrowienie, a włoski na rękach stanęły mi dęba.  Ktoś umiera! Jakieś dziecko któremu jestem zmuszona pomóc przejść na drugą stronę.
 Zerwałam się z łóżka. Stanęłam na środku pokoju i napięłam plecy. Z ich wnętrza wyłoniły się moje dwumetrowe, kruczoczarne skrzydła. Moje ciało oświetliła srebrzysta poświata. Mimo, że nie mogłam ich zobaczyć wiedziałam, że moje błękitne oczy zmieniły się. Ich barwa zbladła i zmieniła się w niemal śnieżno białe. Na ich tle wyróżniały się me czarne źrenice. Wszystko to trwało ułamek sekundy, a chwile później już byłam w drodze ku umierającemu. Cóż inaczej wyglądam gdy po prostu rozwinę skrzydła, inaczej gdy zmieniam się w anioła.
 Dosłownie kilka sekund później byłam już na miejscu. Szpital Santa Maria w San Diego. Na łóżku leżał mały umierający chłopiec około pięcioletni.  Gdy wylądowałam moje oczy wróciły do normalnego koloru, a świetlista poświata nieco przygasła.
Wokół tłoczyli się lekarze, próbujący uratować chłopca. Oni mnie nie mogli zobaczyć. W postaci anielskiej jestem nieistniejącym niebytem. Mogą mnie zobaczyć jedynie umierający, inni nieśmiertelni oraz… osoby, które chcę aby mnie zobaczyły. Jednak ten młodzieniec był nieprzytomny.    Dotknęłam jego mokrego czoła. Czułam jak jego drobna duszyczka chce ulecieć z ciała. Zamknęłam oczy, aby skupić się na przejściu.
-Nie Stevie nie! – Usłyszałam rozpaczliwe nawoływania kobiety, zapewne matki chłopczyka, która wpadła do pomieszczenia jak opętana.
-Proszę stąd wyjść, wstęp tylko dla lekarzy – Jeden z lekarzy próbował ją wyprowadzić.
-Ale to mój syn! – Krzyczała zapłakana.
-Robimy co możemy, aby go uratować ale pani nam w tym nie pomaga!
Dyńńń… charakterystyczny dźwięk rozległ się w Sali. Przeniosłam w tym zamieszaniu (z niejaką trudnością) jego duszę.
-Nie! – Wrzasnęła kobieta i rzuciła się ku łóżku nieżyjącego już chłopca. Tym razem lekarze jej nie powstrzymywali. To był koniec. Zaczęła płakać, a mi przed oczami stanęła wizja, nie wspomnienie. Nie! Nie wiem ,co to było moje życie.

Był człowiek, nie widziałam jego, albo jej twarzy. Wpadł gwałtownie do pokoju i zatrzasnął mocno drzwi.  Wyglądał jakby dopiero wrócił, z… kąś. Stał przez chwilę nie ruchomo z wiszącymi bezwładnie wzdłuż ciała rękoma. Zaczął łkać. Po kilku sekundach rzucił się na łóżko i zaczął płakać.  Ten ktoś wił się na łóżku, a jego płacz był bardzo załamany i zbolały. Widać było, że cierpi i to bardzo. Mówił coś, klął ale nie słyszałam dokładnie. Miał zdeformowany głos.
 Wróciłam do rzeczywistości. Nie wiem co się stało, ile czasu minęło. Sala była pusta. Wyleciała i wróciłam do Los Angeles.
 W pokoju spojrzałam na zegarek, dochodziła 1 po południu. Cóż,  „zabijanie” to chłonąca czas praca. Spojrzałam na telefon, żadnych wiadomości, żadnych nie odebranych. Przygryzłam dolną wargę.  Dora muszę przyznać, że ta cisza mnie dobijać zaczyna. Logiczne, że żadne z nas nie chce zrobić pierwszego kroku, bo się boimy ale to robi się frapujące. Ta cisza, między mną, a Danielem.  Czasem żałuję, że nie mogę być śmiertelna, wtedy rzuciła bym się z mostu….
-Ja się do tego debila nie odzywam! – Krzyknął Seba wbijając mi do pokoju. Uniosłam brwi.
-Ten twój były zaczyna mnie dobijać! – Mówił wkurzony. Serce mi na moment zadrżało. Były. Przez Daniela, zapomniałam o tym że kiedyś coś z Kryst… to znaczy z Chase’m coś mnie łączyło.
-Co jest?
-Ciągle wbija mi do pokoju i w nim buszuje – Usiadł  założonymi rękami, wymacując na pościeli mój telefon. Tak tylko Chase, tak robi.
-Co za ironia losu – Burknęłam pod nosem – okej mam użyć mojej genialnej perswazji, czy też mocy moich pięści. Sebasthian udał, że się zastanawia, choć doskonale wiedziałam co wybierze.
-Pięści – Powiedział po chwili. Wyszczerzyłam znacząco ząbki.  Sebasthian wylazł, wreszcie z pokoju, gdy obiecałam mu że wieczorem zrobimy Chase’owi  „podstawkę”. Polega to na tym ,że jedna osoba zagaduje „ofiarę”, zaś druga skrycie ustawia się za nią na czworaka. W odpowiednim momencie  „zagadalec” popycha ofiarę, która wywraca się i potyka o „podstawkę”. Tak w gimnazjum co dzień prawie robiliśmy podstawki. Ach, jak ja za tym tęsknie.  
  Południe zleciało szybko, widziałam że Sebuś był bardzo podjadany zasadzką na Chase’a. Sama się na nim trochę zemszczę, za to że mnie tak wkurza. Daniel nadal nie dawał o sobie znaku życia. Why?!   Jednak ta wieczorna scena się zakończyła się tak jak się tego spodziewaliśmy. Po kolacji, David który był również wkurzany przez Chase’a ,więc wziął udział w planie.  Zmieniłam się w niewidzialną (co było moją mocą) i, gdy Dave zagadywał intendenta, ja zakradłam się cicho za jego plecy i ustawiłam się na czworaka.  W odpowiednim momencie, nagle, David popchnął naszą ofiarę, która wylądowała plecami na mnie i przewrócił się przeze mnie. Zaczęliśmy się śmiać.  Wróciłam do normalności, a Sebasthian który to wszystko nagrywał wyszedł ukrycia.  Diana i Lena, które jak się okazało stały za drzwiami i były świadkami całej sytuacji, również zaczęły się śmiać i weszły do kuchni w której to wszystko się działo. Otoczyliśmy  go ze wszystkich stron. Gracjan, który patrzył na to wszystko wprost niemalże tarzał się na podłodze. Jako pierwsza przestałam się śmiać, gdy zauważyłam minę chłopaka. Wyglądał jakby się miał rozpłakać. Wybiegł z kuchni i wszyscy umilkliśmy. Spojrzeliśmy po sobie, w ogóle nie zorientowani o co mu chodzi.

*Chase*
  Czemu ja?! Dlaczego stałem się ich ofiarą, obiektem ich drwin? Odkąd się tu pojawiłem tylko wszystkich wkurzam, a oni odpłacają się mi rzeczami o wiele gorszymi. Jak mogli użyć „podstawki” przeciw mnie?! Ja to zacząłem, gdy byliśmy jeszcze w gimnazjum! Zacząłem żałować, że się tu pojawiłem. Rzuciłem się na łóżko. I po co sobie w ogóle robiłem nadzieję? Ona już nie jest taka sama, nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania. A poza tym już kocha kogoś innego. Tego blondasa: Daniela.   Co on ma takiego, czego ja nie mam?  Czym on się wyróżnia. Widziałem go jest zwykłym człowiekiem, więc dlaczego on?!  Zamknąłem mocno oczy, próbując zatrzymać natłok łez. Miałem deja vu.

*Alexandra*

 Chyba trochę przegięliśmy, ale z drugiej strony zasłużył sobie na to. Ale żal mi się go zrobiło.  Wiedzieliśmy, że nie ma sensu do niego teraz wbija, więc w nieco zdołowanych nastrojach powróciliśmy do swoich pokoi.  Będąc u siebie zamknęłam się. Położyłam się na łóżku zdołowana. Zamknęłam oczy.
 Okej Chase był wkurzający, ale w sumie nie musieliśmy się na nim odgrywać jego własną bronią. To znaczy nie robił „podstawek”, ale kiedyś w gimnazjum jeszcze ,tak. On to zaczął. Usiadłam wyprostowana na łóżku, skrzyżowałam nogi i biorąc gitarę akustyczną ze stojaka obok łóżka zaczęłam sobie coś brzdąkać i nucić pod nosem.  Wtedy nie wiedziałam, że koniec tej piosenki zmieni całe moje doczesne (nowe) życie. Życie Alexandry Scever. Po skończeniu piosenki  już chciałam odłożyć gitarę, kiedy poczułam czyjeś dłonie dotykające gryfu w tym samym miejscu, w którym znajdowały się moje palce… 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zdaje sobie sprawę, że rozdział jest dość krótki, ale weny nie ma, a nie chcę zakańczać tego opowiadania.  Jeśli ktoś chce kolejny rozdział. Warunek na górze!

czwartek, 21 listopada 2013

Wyświetlania ~ znowu!

Jej! Ale się cieszę, bloga ma już ponad 2000 wyświetleń! Dziękuje wam wszystkim bardzo serdecznie i zapraszam do kontynuacji lektury mojego bloga. A przy temacie lektur co teraz czytacie do szkoły? Ja mam "Kamienie na szaniec". A wy? 

 Post krótki, ale na temat :D

środa, 20 listopada 2013

Nowy wygląd bloga

Jak widać zmieniłam nie co wygląd bloga. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie on bardziej czytelny i wyraźny. Zapraszam do czytania, komentowania i dodawania do obserwowanych (odwdzięczam się). i jeszcze raz zapraszam na:


I chciałabym jeszcze poprosić was o głosy na:


Każdy może oddać max. 3 głosy (na jedno)!


Z góry dziękuje i przepraszam za spam :D

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 12 "Cienie, nie są dobre"



*Alexandra*
-Dajesz młody, lecisz! – Krzyczałam na Dylana. Cóż poprosił mnie, abym pomogła mu w opanowaniu anielskich mocy, to mu pomagam. Zaczynamy od najprostszych rzeczy.  Na rozgrzewkę latanie. Jesteśmy na opuszczonej plaży, i nie wiem czemu ale mam wrażenie że mimo iż ostatnio spotkałam tu Danego, tym  razem go nie będzie.  A propos od naszego ostatniego spotkania minęły już 3 dni i szczerze powiedziawszy… OSZALEJE!  Prawda jest taka, że nie wiem kto powinien zrobić kolejny krok. Próbowałam do niego zadzwonić kilka razy, ale nie dawałam rady.  Wybierałam jego numer, ale widząc jego zdjęcie odbierało mi siły. Przyznam szczerze, że źle wysypiam od tamtego czasu.
-Szczerze cię nienawidzę! – Usłyszałam głos Dylana, zaśmiałam się. – jak długo jeszcze mnie będziesz męczyć?! – Krzyknął. Spojrzałam na nadgarstek ,na którym powinien być zegarek, ale go nie było.
-Tak jeszcze z kwadrans – Powiedziałam. Tę jęknął. Wracając, ja cierpię coraz bardziej, choć wiem że tak nie powinno być i do niczego nie powinno dojść. Że nie powinnam, nic do niego czuć. Jednakże to silniejsze ode mnie.  Serce drze się o wiele głośniej niż rozum. Nawet myślałam, nad tym czy warto by było stracić skrzydła dla miłości.  Tak, czy owak chciałam go. Chciałam jeszcze raz poczuć smak jego ust, spojrzeć w jego czekoladowe oczy i wtulić się w jego ciepłe ciało.
-Halo! – Usłyszałam wrzask Dylana w uchu i dopiero wtedy się ocknęłam.
-Co? Co? Jak?  - Mówiłam zdezorientowana.
-Minęło już te 15 minut, a ty w transie – Powiedział i zrobił dziwną, niby rozmarzoną minę. Ja tak wyglądam?
-Dobra, dobra, to teraz… - I tak zaczęła się męczarnia Dylana.  Po jakiś 3 godzinach skończyliśmy. Dylek co chwilę mówił, jak to mnie nienawidzi. W domu byłam koło 4 po południu.  Szybko wbiegłam do pokoju i się zamknęłam w nim. Wzięłam zeszyt, coś do pisania i zaczęłam pisać to co mi do głowy wpadło. Słowo po słowie. Tak, przyznam że ostatnio złapała mnie wena twórcza i zaczęłam pisać. Ni to pięknie, ni ładne . Takie moje szkice tekstów. Co chwila zmazywałam coś. Tu to się nie rymuje z tym, tu to nie pasuje do przekazu itd.  Dystans, tak brzmiało jedno ze słów w piosence. Może właśnie to on mi jest potrzebny. Dystans. Tak musze zacząć trzymać Daniela na dystans, bo inaczej to się może źle skończyć. Wiem, że pewnie w jego obecności będzie to trudne, ale muszę dać jakoś radę i utrzymywać go na dystans. Jezu ile ja razy powtórzyłam dystans. Oj, no i znowu!
    Zjechałam po poręczy schodów na dół. Większości nie było, pewnie pilnują swoich podopiecznych. W salonie siedzieli tylko Seba i Chase.  Zignorowałam ich i szybko pobiegłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki jabłko i wróciłam do pokoju. Nudziło mi się więc, aby zaspokoić nudę włączyłam laptopa.  Jednej rzeczy nie mogę zrozumieć. Prawda była taka, że za nim Kristian, czy tam Chase przyjechał do nas tęskniłam za nim a gdy się pojawił wszystko prysło. Może to przez to, że chwilę przed jego pojawieniem całowałam się z Danielem. Nie! Alexis cicho siedź! Nie myśl o nim!   I jak ja mam zachować dystans? No jak?!
-No mała co tam? – Zapytała wchodząc do pokoju Diana.
-Bywało lepiej – Odpowiedziałam krótko nie unosząc głowy spod urządzenia. Usiadła koło mnie na łóżku podpierając się łokciami.
-A ja głupia myślałam, że anioły to bezcielesne części  bytu, które nie odczuwają żadnych uczuć – Powiedziała luźno.
- No to się myliłaś. Jak widać nasze serca  są skonstruowane na wzór ludzkich, a że pozbawiono nas fizycznego odczuwania, nasze serca potrafią kochać o wiele bardziej. Również dlatego, że jesteśmy aniołami więc zostaliśmy obdarzeni dodatkowym miejsce dla ludzi, przez których jesteśmy otoczeni.
-Po pierwsze: ciekawe skąd to ściągnęłaś? Z jakiejś książki? A po drugie: przyznałaś się, że go kochasz! – Wykrzyknęła radośnie i zaczęła skakać jak małe dziecko po pokoju nucąc dźwięcznie.
 -Al się zakochała, Al się zakochała! Do pokoju wszedł David, który widząc szarże brunetki dołączył się do niej.
-A w kim? – Zapytał ciekawy.
-Nie! –Wskazałam palcem na Di, aby nie powiedziała.
-W blondasku – Powiedziała, a ja uderzyłam głową w klawiaturę laptopa.
-Uuuu Daniex! – Powiedział Dave po czym zaczął nucić razem z czarnulką.
-Pogięło was! – Powiedziałam. Wstałam z łóżka, po czym wypchnęłam ich z pokoju zostając sam na sam z myślami.  Usiadłam opierając się o drzwi i odetchnęłam głęboko. I co dalej Alex, i co dalej?

*Diana*
 Alex wypchnęła mnie i Davida z pokoju.
-A teraz o co chodzi? – Zapytał, bo nie był świadomy całej sytuacji dotyczącej Daniex tak jak ja.
-Długo, by opowiadać – Przewróciłam oczami – całowali się, zakochali w sobie jak sądzę z wzajemnością. Ale związek jest nie możliwy. Mówiąc w skrócie. David uniósł ręce w geście kapitulacji.
-Okey, nie chcę być częścią tego romansidła – Powiedział – ale lepiej nie mówić o tym Chase’owi. Kiwnęłam twierdząco głową.  Na to już trochę za późno” usłyszałam w głowie jego głos. Ups, powiedzieliśmy równocześnie z David’em. Najwyraźniej do niego też przemówił. Mimo, że spodziewałam się iż głos Chase’a będzie zdenerwowany, był on raczej zdołowany. Trochę dziwnie mi to pomyśleć, po tym wszystkim jak ją skrzywdził. Ale czy to możliwe, że on nadal ją kocha?  Czy to możliwe, że Krystian, nie Chase nadal kocha tę część naszej Alexandry, którą kiedyś była. Czy on nie pogodził się tak łatwo jak nam się zdawało z jej śmiercią?  W sumie to nie wiemy co się stało po naszej śmierci (jak to brzmi) z naszymi znajomymi. Więc ciężko powiedzieć, czy Krystian tak naprawdę nie płakał po nocach z tęsknoty za nią.
-Można to sprawdzić – Powiedział David. Spiorunowałam go wzrokiem, za czytanie mi w myślach. Skulił się lekko. Ale miał rację, jest sposób żeby sprawdzić co działo się z naszym kolegą kilka miesięcy  temu. Cienie. Są to stwory, które mogą pokazać nam wybrany moment z przeszłości.
-To co idziemy? – Zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową. Zeszliśmy na dół i chwytając kurtki wyszliśmy z domu. Poszliśmy do lasku nieopodal  naszego domu.
-Dobra, a wiesz jak się je wywołuje?
-Pamiętam, że z Leną coś o nich czytałyśmy. Musimy się skupić, na tym co Cień ma nam przekazać.  Skupmy się na dniu, w którym Krystian dowiedział się o jej śmierci. David przytaknął głową. Oboje przymknęliśmy oczy i w skupieniu myśleliśmy o tamtym feralnym dniu. Zaczął wiać silny wiatr, jednak nie ruszyłam się.  Nagle poczułam, że coś przygniata mnie do ziemi, a chwilę później usłyszałam świst.  Otworzyłam oczy. David ochronił mnie swoim ciałem. Przed nami leżała posrebrzana emitująca strzała.  Chłopak zszedł ze mnie i mogliśmy się obrócić. Za nami stał jakiś chłopak. Na oko w naszym wieku. W ręku trzymał napięty łuk z emitującą jaskrawym światłem strzałą. Wycelował ją prosto w nas. Odruchowo cofnęliśmy się. 
-No siemka aniołki, co tam? – Powiedział chrypliwym głosem. Rozprostowałam plecy i z napiętych ramion wypuściłam moje śnieżno białe skrzydła, które delikatnie rozerwały moją bluzkę i kurtkę.  David, zrobił to samo w ślad za mną.
-Nie próbuj nic zrobić, nawet nie wiesz z kim zadzierasz – Powiedziałam drżącym głosem. Chłopak prychnął, dopiero gdy zbliżył się do nas jeszcze bardziej zobaczyłam jego szare skrzydła. Demon. Tak pamiętam, że Alexis kiedyś mi mówiła że demony w ludzkiej postaci mogą mieć skrzydła. Szare, poszarpane skrzydła.
-Jakieś ostatnie życzenie? – Zapytał, gdy cofaliśmy się ilekroć on robił krok ku nam. To nasz koniec. Czy tak mam po raz kolejny zginąć?!  Nie chcę znowu umierać. Ale zaraz, przecież ja jestem nieśmiertelna! Chociaż, z drugiej strony te strzały nie wyglądały na zwykłe.  Poczułam jak przerażony równie jak ja David, ściska mój nadgarstek.
-Assasin’s  Creed! – Usłyszeliśmy znajomy nam głos i po chwili chłopak leżał przygnieciony na ziemi.  Alex zeszła z niego.  Gdy wstał zdezorientowany zaczęła okładać go pięściami, a on nie umiał się bronić.  Gdy znów leżał na ziemi, a Alex wycelowała stojąc nad nim jego własną broń zaczął błagać o litość.
-Nie błagam, daruj mi! – Mówił błagalnie – działam na zlecenie!
-Kto cię przysłał? – Wysyczała.
-Ja nie mogę powiedzieć - Alex wycelowała strzałę w jego klatkę piersiową.
-Dobra to był… - Przerwał. Dziewczyna spojrzała na niego magnetycznymi oczami i chłopak zaczął płakać… krwią.
-Mów! – Wysyczała.
-Dayamon – Powiedział i to były jego ostatnie słowa, zanim anielica wbiła srebrzystą strzałę w jego klatkę piersiową.


----------------------------------------------------------------------------------

Haha, jest wreszcie 12 rozdział. Może trochę krótki, ale przynajmniej miałam pomysł.

Czytasz=Komentujesz

środa, 14 sierpnia 2013

Rok ~A ja nie ogarnięta~

Tak 9 sierpnia minął rok od założenia tego bloga, a ja jako typowy nie ogar dopiero dzisiaj (14) sobie o tym przypomniałam XD. W ciągu tego roku pojawiło się:

-ponad 1400 wyświetleń
-6 obserwatorów (mój rekord ;p)
-24 posty
-43 komentarze (a to jest mega pozytywne)
-11 rozdziałów (trochę słabo, bo to tak jakbym w ciągu roku pisała rozdział raz w miesiącu)

Dziękuje za to wszystko bardzo, ale liczę na dalsze komentarze, więcej obserwatorów i wyświetleń. Pamiętajcie odwdzięczam się za każdy komentarz i każdego obserwatora! Chętnie wpadam na blogi, możecie więc trochę po spamować w komentarzach (najlepiej w zakładce Polecane blogi).
 To jeszcze raz dziękuje i życzę miłego czytania!


                                                                                                                Buziaczki od Alexis Scever :*

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 11 "Miłość przychodzi niespodziewanie"


 Usiadłam obok klifu. Dlaczego na tym świecie istnieją tacy durni ludz... stwory! Jego nie można nazwać człowiekiem, bo jest nefilim to po pierwsze, a po drugie jest okropny. Zapaliłam papierosa. Wiatr zawracał dym, który leciał mi na twarz. Kichnęłam. Niektórzy uważają, że moje kichanie jest słodkie, że kicham jak mały piesek. Może i tak. Otarłam łzy. Policzki miałam już suche, ale oczy nadal mokre. Nie wzięłam nic oprócz fajek i zapalniczki. Czułam, że przez te nerwy skrzydła pod skórą mi drżą i chcą się wydostać. Rozejrzałam się po plaży. Jako jedna z nielicznych była nie zanieczyszczona, woda była przezroczysta.  Stało tu stare, nie długie molo z drewnianą budką. Pewnie, kiedyś to miejsce nie było puste, ale ze względu na nie łatwą drogę przestało funkcjonować. Było ciemno. Jedyny blask dawał srebrny sierp księżyca. Co jeszcze szczęśliwego spotka mnie tej nocy? Najpierw przerwany, niedokończony pocałunek mój i Daniela i ta scenka w kuchni z tą rudowłosą dupą i Chase'm. A najgorsze z tego wszystkiego jest męczenie się z myślami dotyczącymi moich uczuć, wobec blondasa. Czy mogłabym go kochać? A nawet jeśli to czy Archaniołowie już o tym wiedzą? Czy to prawda, że jeśli anioł pokocha człowieka, to odbiorą mu skrzydła. To chore. Nie mogę kochać chłopaka w ten sposób, jeśli jest człowiekiem, a mogę kochać kolesia, który hipotetycznie jest moim wrogiem?! Mam wrażenie, że te wszystkie zasady dotyczące aniołów są dziwne! Kolejna fala łez. Miałam ochotę krzyczeć do archaniołów, aby zobaczyli do czego te ich zasady mnie doprowadziły. Do tego, że moje serce kłóci się z rozumem, w kwestii miłości, a ja nie wiem które wybrać. Rozum krzyczy: "Lub, ale nie kochaj", a serce: "Kochaj i przyznaj się do tego!". Przeszywało mnie dziwne odczucie w całym ciele. A jeżeli to prawda i ja go, no ten. Archaniołowie mogą już o tym wiedzieć, to dlaczego nic nie robią? Znam kolesia, który był aniołem ale przez to, że zakochał się w śmiertelniczce odebrali mu skrzydła i stał się upadłym aniołem. Co prawda oni nadal są razem, ale ona nie zdaje sobie sprawy z tego, że gdy umrze jej ukochany nie będzie mógł pójść z nią na drugą stronę. Są razem od niemal dziesięciu lat. Zresztą nie ważne. Siedziałam załzawiona na piasku. Nie liczył się czas. Nie liczył się powód, dla którego tu przyleciałam. Chciałam pozostać sama, chciałam odejść od kłopotów. Ale kłopoty przyszły same do mnie.
-Wszystko w porządku? - Usłyszałam dobrze znany mi głos. Głos osoby, o której myślę od wieczora. Uniosłam załzawione oczy. Ukucnął przede mną z zarazem smutną jak i zmartwioną miną. Co on tu w ogóle robi? Skąd zna to miejsce?
-Tak, jasne trochę - Mruknęłam smutno ocierając oczy rękawem. Przełknęłam ślinę patrząc w jego czekoladowe oczka. Usiadł koło mnie i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, którą przerywały jedynie dźwięki owadów i szum oceanu. Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Serce biło mi mocno, za mocno.
-Alex - Mruknął, po jakimś czasie - przepraszam, za to co stało się wieczorem.
-Nie ważne - Powiedziałam cicho - to też po części moja wina. Lepiej będzie jeśli o tym zapomnimy.
-Zapomnimy - Powtórzył cicho, ale wiedziałam doskonale o czym myśli. Nie musiałam czytać jego myśli, wystarczyło że spojrzałam na jego uroczą twarz i to wyczytałam. Nie chciał zapominać, nawet jeśli do niczego nie doszło. O nie, już za późno. On coś do mnie czuję, nie mówię że się zakochał, ale coś czuję. Uśmiechnęłam się blado i znów nastała cisza. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale wiem że późna. Odchrząknął, spojrzałam na niego omijając czekoladowe oczka i malinowe usta.
-To co tu robisz? - Zapytał nie pewnie. Wszystko byle zagłuszyć moje myśli i ciszę.
-Em, powiedzmy że pokłóciłam się z Chase'm i muszę to odreagować - Szepnęłam - a ty? Nastąpiła cisza, ale widziałam że nie zastanawia co odpowiedzieć.
-Mam podobnie, bo pokłóciłem się z Justinem - Skłamał. Wiedziałam, że kłamie ale nie mam zamiaru się go czepiać. - a od dawna tu jesteś?
-Nie mam pojęcia, ale na oko kilka godzin.
-Aha. A skąd znasz to miejsce?
-Jakiś czas temu przypadkiem przela... - Zaczęłam, ale się zatrzymałam - to znaczy przechodząc znalazłam się tu.
Uniosłam lekko usta. I znów cisza. Kątem oka zerknęłam na nasze dłonie. Dzieliły je tylko milimetry, od styknięcia się. Coś kazało mi położyć dłoń bliżej, ale powstrzymałam tę chęć i tak bym go nie poczuła. Odwróciłam źrenice z powrotem na błękitny Pacyfik. Poczułam jednak, że blondyn przybliża się do mnie. Serce zabiło mi jeszcze bardziej, gdy nasze palce się dotknęły. Mimo, że nie czułam jego dotyku wyobraziłam go sobie. Udałam, że nic nie czuję, ale to kłamstwo. Prawda jest taka, że coś czuję. Czuję coś do Daniela. Może nawet coś TAKIEGO, ale nie wiem czy to miłość. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w nocne dźwięki. Otworzyłam oczy i odwróciłam głowę w stronę Daniela. Siedział teraz przygnębiony, podpierając się rękoma.
-Co się stało? - Zapytałam. Chłopak spojrzał na mnie smutny. Nasz wzrok się spotkał. Przełknęłam ślinę. Odwrócił głowę.
-Jestem głupi - Burknął. Otworzyłam usta, aby to zripostować, ale się powstrzymałam - to mnie przerasta. - Co go może przerastać? Kolesia, który ma sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu.
-Ale co? - Zapytałam.
-To - Usłyszałam jego głos. Potem moje serce zabiło mocniej. Pocałował mnie! Mimo, że nie czułam dotyku jego warg przeszedł mnie gorący dreszcz. Zamrugałam kilka razy szybko. To się działo tak szybko, za szybko. Chciałam to odwzajemnić, ale nie potrafiłam. Byłam zbyt sparaliżowana. Jego usta oddaliły się ode mnie. Zamrugałam jeszcze kilka razy. Odsunął się trochę i odwrócił się do mnie plecami.
-Przepraszam - Powiedział - mówiłem, że jestem głupi.
Siedziałam jak wryta. Musnęłam palcami moje wargi. Nadal mrowiły. Spojrzałam na niego. Nadal siedział odwrócony do mnie plecami. Serce: "Pocałuj jeszcze raz", rozum: "Serce zamknij się, lepiej by było żeby to się nie zdarzyło". Nie denerwujcie mnie, szepnęłam w myślach do wiecznie skłóconych. Serce biło jak oszalałe, a rozum wariował. Z trudem doszłam na czworakach do Daniela. Usiadłam koło niego, ale on odwrócił smutny wzrok w przeciwną stronę. Skrzydła pod skórą mi drżały, bo z wrażenia chciały lecieć.
-Wcale, że nie - Powiedziałam siadając obok niego. Dotknęłam ręką jego ramienia. Poczułam jak lekko zadrżał. Nie patrzył na mnie, nie odzywał się. Błagam was, dopiero co się szkoła skoczyła, a ja już borykam się z problemem sercowym. Próbowałam dostrzec jego wzrok. Patrzył pusto w las, który dzielił plażę od reszty cywilizacji. Spojrzałam na niego. Był... dziwny. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć ale mi przerwał.
-Czy to prawda, że ty i Chase nie zerwaliście? - Zapytał prosto z mostu. Zastanowiłam się nad tym. Hipotetycznie to, rzeczywiście z ust żadnego z nas nie padły słowa, że to koniec, ale umarłam, a on zaczął uganiać się za innymi dziewczynami. Ale jak mam to wytłumaczyć Danielowi? Skłamać? Może to będzie najlepszy sposób.
- Nie - Zaprzeczyłam - to nie prawda. Zerwaliśmy już dość dawno, tyle że jemu to ciężko do świadomości przyjąć - Powiedziałam. Był w tym gram prawdy. Przypomniało mi się jak kiedyś się rozstaliśmy na jakiś czas, ale on nie umiał tego zaakceptować i ciągle mnie wkurzał.
Nic nie odpowiedział.
- I już od dawna nic do niego nie czuję - Dodałam cicho. Dopiero wtedy jego wzrok padł na mnie. Wzrok, który przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Jego oczy lekko zaszklone błyszczały w słabym świetle księżyca, który zaczęły zasłaniać ciemne chmury. Przestałam myśleć o archaniołach. Usiadłam bliżej. Tak blisko, że dzieliło nas parę centymetrów. Odruchowo cofnęłam się jeszcze o parę. Dzieliło nas jakieś dziesięć centymetrów.  Nie mogłam patrzeć w jego oczy, bo bym oszalała, więc odwróciłam wzrok i wlepiłam go w błękitny  ocean.  Nie mogłam na nie go patrzeć. Nie dlatego, że go nie lubię, tylko dlatego że czułam, że jeśli jeszcze raz spojrzę w te brązowe oczka rzucę się na niego. Tak wiem dziwnie to brzmi, ale moje serce zagłusza rozum. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić.  Z jednej strony moglibyśmy spróbować, ale przeraża mnie perspektywa utraty skrzydeł. Nawet nie tyle samego stanowiska, co bólu związanego z odarciem. A z drugiej strony, boje się że gdybyśmy spróbowali, a coś by nie wyszło, mogła by się skończyć nasza przyjaźń, i to mnie również przeraża. Jestem między młotem, a kowadłem.
*Daniel*

 Co ja głupi zrobiłem?! Ale ze mnie kretyn. Po co ją pocałowałem.   No, ale z innej beczki dotyk jej warg był nieziemski. Poczułem jakbym nie całował człowieka, tylko jakieś… jakiegoś anioła. Kocham ją, ale nie wiem czy ona też coś do mnie czuję, a ja boję się właśnie tego. Ta miłość jest taka głupia. Spojrzałem na nią.  Jej piękne niebieskie oczy były wpatrzone w ocean. Długie blond włosy latały na wietrze.  Przełknąłem ślinę i przetarłem oczy. Czy naprawdę już nic do niego nie czuję?  Zresztą, czemu miała by kłamać? Gapiłem się na nią i nie wiedziałem co powiedzieć.  Chciałem się do niej przysunąć, ale po co? Tyle, że każda chwila tej ciszy jest udręką.  Usłyszałem jak dziewczyna wzdycha. Odwróciła głowę i spojrzała na piasek pod swoimi nogami.
-Daniel?  - Zaczęła. Uniosła wzrok – czy ty czujesz coś do mnie? – Zapytała. Zbliżyłem się tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Spojrzałem  w jej śliczne oczy.
-Właśnie o to mi chodziło – Szepnąłem.  Dłonią dotknąłem jej ciepłego policzka, po czym ponownie dziś musnąłem jej wargi. Tym razem odwzajemniła. Było to tylko kilka delikatnych muśnięć, ale poczułem jak rozgrzało mnie od środka. Miałem właśnie zadać jej pytanie, kiedy zagrzmiało. Spojrzeliśmy równocześnie w górę. Na twarzy dziewczyny malował się niepokój.  Chwyciłem ją za rękę i pobiegliśmy w stronę wydeptanej ścieżki prowadzącej przez las.
-Wiesz co? – Usłyszałem jaj głos – podobno nie powinno się przebywać wśród drzew, podczas burzy.
-Jak się pospieszymy to nic się nie stanie – Odpowiedziałem i przyspieszyliśmy kroku. Gdy po parunastu minutach wydostaliśmy się wreszcie z zarośli zaczął padać deszcz.. Grzmoty i rozbłyski zanikły.. Staliśmy przez chwilę na chodniku obok starego przystanku autobusowego. Poszliśmy wzdłuż chodnika, ciągle trzymałem jej rękę.  Dobrze znałem tę drogę, w dzieciństwie przychodziłem tu , gdy ta plaża jeszcze funkcjonowała i moja mama żyła. To nie przyjemna historia. Szliśmy nadal szybko, aby zmoknąć jak najmniej.  Chociaż i tak byliśmy już cali przemoczeni. Jedyny dźwięk stanowił deszcz. Jej dom był nieco bliżej niż mój, więc dotarliśmy tam wcześniej. Stanęliśmy przed furtką do jej domu.
-Em, dzięki za odprowadzenie – Powiedziała jakby skrępowana i musnęła mój policzek.   Poszła w stronę drzwi, a ja stałem jak wryty. Odwróciła się przy drzwiach w moją stronę i z uśmiechem pomachała mi. Potrząsłem głową i ruszyłem do domu.  Trzymałem dłoń na policzku. I co teraz? Muszę ją zapytać! Zapytać, czy będzie moją dziewczyną. Znam już smak jej ust, ale chcę go jeszcze więcej. Chcę móc ją całować, dotykać jej cudownego ciała, czuć jej zapach. I chciałbym jeszcze móc powiedzieć jej, że ją kocham.
*Alexandra*
 Cicho weszłam do swojego pokoju. I tym razem zjechałam po drzwiach tyle, że tym razem z rozkoszy. Jego usta, dotyk przez który dostawałam dreszczy. Przeszywające ciepłe spojrzenie jego ciemnych jak gorzka czekolada oczu. Gdy zagrzmiało bałam się, że to archaniołowie, ale na szczęście to tylko burza. Mój wzrok padł na zegarek elektroniczny: 4:38 PM. Zaraza będzie świtać. Cicho przebrałam się w suche ubrania, wytarłam mokre włosy ręcznikiem i położyłam się w łóżku na drzemkę.
 Śpię, śpię i nadal śpię. Zaraz. Jednak nie, ja już nie śpię. Spojrzałam na zegarek na półce.  1: 58PM. Przespałam cały ranek? Ech no cóż, po całej nieprzespanej nocy należy mi się to.  Mimo woli dotknęłam dłonią warg. Ciepły dreszcz przeszył moje ciało.  Daniel.  Nie chętnie wygramoliłam się z łóżka. Szybko pościeliłam łóżko . Weszłam do łazienki, aby trochę się odświeżyć.   Szybko zrobiłam to co powinnam i wyszłam. Zeszłam cicho na dół.  Wszyscy siedzieli wgapieni w telewizor.  Wślizgnęłam się do kuchni i wyjęłam z lodówki jakiś sok i jogurt. Z takim ekwipunkiem wróciłam do pokoju, wszyscy byli tak zapatrzeni w telewizje, że mnie nie zauważyli. W pokoju szybko wszystko skonsumowałam i od razu przybyło mi ochoty na życie.  Weszłam do studia.  Czułam się taka zarazem szczęśliwa i przestraszona. Wybrałam na specjalnym urządzeniu soundtrack i ruszyłam do zamkniętego pomieszczenia. Ustawiłam sobie mikrofon i pilotem wcisnęłam play. W słuchawkach na moich uszach zaczęła lecieć melodia.
We're not strong enough to bend
We're not strong enough to say we can forgive
We're not brave enough to fall
Oh, and we're not big enough to risk it all  
Słowa płynęły mi same z ust niczym deszcz padający z obłoków. Zamknęłam oczy rozkoszując się dźwiękiem płynnej melodii.
But love is, love is
It's always been, it always will be
We may not be perfect
But love is.
We can't resist another fling
We're not able to live above the bling.

Cała piosenka, była niemalże odzwierciedleniem moich odczuć.
But love is, love is
It's always been, it always will be
We may not be perfect
But love is

We may not be ready
Anywhere close to a start
But wherever we are

Love is
It's always been, it always will be
I may not be perfect
But love is

Hey, love is
Love is.*

Melodia się skończyła, a ja powoli zdjęłam słuchawki i zawiesiłam je na mikrofonie…