niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 5 "Foch"



*Alexandra*
-Cześć mała! – krzyczał Sebastian, który właśnie wszedł do domu.
-Cześć duży! – zaśmiałam się. Ten mnie przytulił.
-No jak tak można się przytulać beze mnie?- zapytał głośno David i przytulił się.  Potem przyszła Diana i dołączyła do nas. Kolejną osobą, która weszła była Lena.
-Okeeeej…. Nie wnikam –powiedziała i poszła do swojego pokoju, a my zaczęliśmy się śmiać. Nagle do kuchni wparował Gracjan.
-Przytualaaaaaaasssss!- krzyknął i dosłownie rzucił się na nas. Wszyscy upadliśmy na podłogę i zaczęliśmy rżeć jak konie. 
-Dobra spokój wariaty i wynocha z kuchni – powiedziała Lena, a my posłusznie wypełniliśmy jej rozkaz. W pokoju się wypakowałam i przebrałam. Nie dawali nam jeszcze zadań domowych. Włączyłam laptopa i weszłam na facebook’a. Dostałam kolejne zaproszenia w tym od Daniela.  Weszłam na profil mojego byłego chłopaka. Do moich oczu napłynęły łzy. Szybko znalazł sobie pocieszenie,  pomyślałam. Miał ustawiony status w związku z taką jedną dziewczyną, o którą muszę przyznać byłam szalenie zazdrosna.  Spojrzałam na komentarze. Większość komentarzy była po mojej stronie np. „Szybko sobie znalazłeś pocieszenie (…)”, „ Ale z ciebie idiota. Jeszcze nie dawno byłeś z sam wiesz kim, atu Bum. Ona nie żyje, a ty od razu kleisz  się do tego plastika ” i wiele innych. Mało było komentarzy typu: „Gratuluje nowego związku”, „Dobrze,  że już to przebolałeś”. Najbardziej wkurzały mnie komentarze tej… nie będę się na jej temat wyrażać . „Obrażajcie mnie do woli, widać jestem od niej o wiele lepsza, dobrze że nie trzyma długo żałoby po jakiejś tam „ dresiarce ”.” Coś w tym było. W poprzednim życiu byłam czymś na rodzaj dresiary. On to akceptował. Przypomniały mi się jego słowa: „Nigdy Cię nie opuszczę i zawszę będę Cię kochać”. Bolało jak cholera.  Wyłączyłam laptopa i pozwoliłam uczuciom wyjść.  Moje oczy i policzki były mokre.
-Hej Alex Lena woła na ob…- zaczęła Diana, ale gdy mnie zobaczyła przystopowała . Weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła koło mnie. – widziałaś już?
-To tak strasznie boli – mówiłam płacząc, a moja przyjaciółka mnie przytuliła.
-Ciii, on nie był Ciebie wart – próbowała mnie pocieszyć Diana.
-Mówił, że mnie kocha i nigdy o mnie nie zapomni i mnie nie opuści – żaliłam się dalej płacząc.
-Nie płacz on jest tego warty. Jeżeli by cię naprawdę kochał to by z nią nie związywał się.
-  Ale…
-Żadnego ale. Ogarnij się i chodź na obiad – uśmiechnęła się Diana i wyszła z pokoju. Jak kazała tak zrobiłam. Przemyłam twarz w łazience i rozczesałam włosy. Starałam się o tym nie myśleć. Gdy byłam już w pewnym stopniu ogarnięta poszłam na obiad.

Miesiąc później…
-Nicole przymknij się wreszcie – krzyknął na gadułę Dylan.
-Nie – odpowiedziała mu. Ja i Daniel jęknęliśmy. - O co wam chodzi?
-O to, że to jest nudne – wygarnął jej Daniel.
-Ale…
-A! Przestań, proszę cię przestań! Ile można słuchać w kółko jednej historii – nie wytrzymałam. Dziewczyna obniżyła głowę, a my wydaliśmy z siebie tryumfalne odgłosy.
-To… kto mnie lubi?! – zapytał głośno Daniel. Oczywiście nikt z naszego stolika nie drgnął, przez co zaczęliśmy się śmiać. – foch!
-Ty się tu nię fąchaj- śmiałam się z niego. Ten zareagował jak zwykle na swój dziwny sposób. Zaczął machać rękami i udawać, ze mnie bije.
-Daniel co ty dziś brałeś?- zapytałam poważnie
-Tabletki psychotropowe- zaśmiał się Dylan.
-Że tabletki to na pewno, ale czy psychotropowe to nie wiem – chciałam dodać coś jeszcze, ale ten wsadził mi do ust mojego pączka.  Tamci zaczęli się śmiać.
-Będzie kara- mówiłam trzymając w buzi pączka.
-Co? – zapytał Dany. Wyplułam na talerz pączka.
-Będzie kara – powtórzyłam.
-Ta… ciekawe jaka?
-Rozjadę cię moim motorem – powiedziałam złowieszczo.
-Oj Dany ja bym się bał – powiedział poważnie Dylan. Daniel tylko odsunął się ode mnie.
-No skarabeusze widzę, że dobrze się bawicie – zaszydziła z nas Jordan, która właśnie podeszła do naszego stolika.
-Czego chcesz Jordan? – zapytałam oschle.
-Tego co zwykle. Dawaj pączka – spojrzeliśmy po sobie z Danielem.
-Jasne trzymaj – i wrzuciłam jej na tacę pączka, którego wcześniej miałam w buzi. Gdy odeszła z Danielem przybiłam sobie piątkę.
-Smacznego – powiedział szyderczo Dylan.   Zaczęliśmy się głupkowato śmiać, gdy Jordan wzięła do pyska obślinionego pączka, a  potem go wypluła. Przeszła koło nas piorunując mnie wzrokiem, a ja zaczęłam bić wolno brawo.
-Nie martw się to tylko ślina – krzyknęłam za nią. – a ja jestem raczej zdrowa- dodałam cicho.
-Ta, na pewno – zadrwił ze mnie Daniel.
-Przy najbliższej okazji przyłożę ci papierosa do twarzy – zagroziłam mu, a ten udał że się focha.
-Bo kolejny fochacz nam tu potrzebny. – powiedziałam – już jeden tutaj taki siedzi – wskazałam na Logana, który „obrażony na cały świat” cały czas siedział cicho na końcu ławki.
-Ja się nie focham! – krzyknął Logan.
-Yhm – powiedzieliśmy wszyscy równocześnie, oprócz Daniela który udawał że ma focha.
-Ciekawe jak tym razem długo się będziesz fochać – skierowałam te słowa do Daniela.
-Daje 5 minut- powiedziała Nicole
-Ja 3 – powiedział Dylan
-A ja jeszcze minutę – dodałam
-A wy skąd tacy pewni? – zapytał zażenowany.
-Bo ty się nie potrafisz wkurzać – powiedzieliśmy jednocześnie, nawet Logan się dołączył.
-A wy to lepsi?
-Moje mistrzostwo to pół roku – powiedziałam. Oczywiście nie obyło by się bez pytania, dlaczego
na które odpowiedziałam ,że nie dam odpowiedzi.  Zadzwonił dzwonek na lekcje. Logan wbiegł do budynku szkoły, a my powoli poszliśmy w jego stronę. Daniel, wciąż udawał że się denerwuje. Chyba pobije swój rekord. On naprawdę nie był typem osoby, która lubi się kłócić. Był raczej spokojny i opanowany. Choć lubi się wygłupiać.  No przynajmniej tak mi się zdaje. A Dylan to… człowiek. Był raczej przemądrzały, ale i zabawowy.  Nicole jest fajna, ale to straszna gaduła. Rzadko kiedy mówi do rzeczy często coś plącze i mam wrażenie, że czasem nie wie co mówi. A Logan? Wrażliwiec w czystej postaci. Bardzo łatwo go urazić, choć sam nie przyznaje że taki jest. Tylko, że jest strasznie wkurzający i sam nie wie kiedy przystopować.  Dziś mieliśmy nadobowiązkowe zajęcie artystyczne. Każdy musiał na nie chodzić, bo prowadziła je nasza wychowawczyni są na szczęście tylko raz w tygodniu.  Pospiesznie weszliśmy do klasy przed panią. Danielowi foch przeszedł w drodze do sali z czego oczywiście się śmialiśmy.  Pod koniec lekcji pani ogłosiła:
- Jako, iż jesteście ostatnią klasą każdy z was ma przygotować materiał ze swoim wykonaniem swojej ulubionej piosenki. Możecie się łączyć w grupy maksimum 5 osobowe. Nie musicie jej śpiewać  możecie ją zagrać, nawet na jakimś instrumencie. Jakieś pytania? – oznajmiła  i z pół klasy podniosło rękę.
-Tak to jest obowiązkowe! – odpowiedziała i obniżyliśmy ręce. Oczywiście nie obyło by się bez jęków. Zadzwonił dzwonek i wyszliśmy z klasy.  Ja szafkę miałam  obok Nicole i Daniela, a Dylan miał gdzieś na dole.
-I co macie zamiar zrobić z tym zadaniem z muzyki ?- zapytał Dany, gdy chowaliśmy rzeczy do szafek.
-Ja pewnie coś zagram, bo do śpiewu się nie nadaje – oznajmiłam.
-Od Jordan gorzej raczej wątpię, abyś śpiewała – powiedział Dan.
-To to na pewno –dodała Nicole. Szliśmy w stronę wyjścia ze szkoły.  I rozmawialiśmy o zadaniu.
-Ej Alex, a ty podobno masz w domu studio nagraniowe? – zapytał Dylan. W trójkę spojrzeli na mnie oczkami kota ze Shreka.
-Nie! – krzyknęłam.
-Czemu?- jęknął Daniel.
-Bo już wystarczy, że muszę w domu użerać się z 5 dziwaków, no 4 – odpowiedziałam
-Będziemy grzeczni – poprosiła jak mała dziewczynka Nicole.
-Okey, ale chcę mieć to na piśmie i dopiero.
-Dobra ja przygotuję i umowę i jutro ją w szkole podpiszemy  - powiedział Dylan
-Jutro sobota, cieciu- wypomniała mu Nicole
-No to się, gdzieś wszyscy umówimy – poprawił się. Pomachaliśmy głowami z aprobatą.
-Dobra, omówimy wszystko na Skype – dodałam. Pożegnaliśmy się i  każdy ruszył w swoją stronę.
Pod budynkiem byłam koło 3 po południu. Dziś jako pierwszy kończył „mój tata”, czyli Gracjan. Wygłupialiśmy się, że jesteśmy rodziną i wyszło:  Lena to żona Gracjana, a ja i David jesteśmy i dziećmi, a Diana i Sebastian to nasi dziadkowie.
Zaparkowałam w garażu i białymi drzwiami przeszłam przez mały korytarz i byłam w kuchni, gdzie Gracjan zjadał się kanapką.
-Cześć Tato – zażartowałam – a ty jak zwykle obżerasz się po szkole.
-Cześć Córka- dodał swoje 5 groszy- nie moja wina, że w pracy mamy ohydne stołówkowe żarcie.
Pokierowałam się do mojego pokoju. Zrzuciłam plecak na łóżko. Przeglądnęłam zeszyty i zrobiłam zadania. Potem miałam chwilę czasu dla siebie. Weszłam na kompa i przeglądnęłam portale społecznościowe. Potem zeszłam do salonu, o dziwo nikogo nie było. Nudził  mi się, więc włączyłam XBOX’A 360 i zagrałam w Fife 12 (swoją drogą uwielbiam piłkę nożną). Nudno trochę było grać sama ze sobą, ale nie wiedziałam gdzie ich wywiało.   Dostałam esa od Daktyla, że przygotował umowę. On jest dziwny, powiedziałam do siebie.  Potem weszłam na Skype i cała nasza czwórka umówiła się na podpisanie umowy w parku przy fontannie .
-Tylko, żeby się nie zmoczyła – powiedział Daniel.
-A co? – zażartował Dylan i spojrzał jednoznacznie na Nicole, która siedziała obok niego w pokoju. Ta w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec. My z Danym zaczęliśmy się śmiać. Spojrzałam na zegarek.
-Jej, już 20.34, a ich jeszcze nie ma – powiedziałam do siebie, ale za głośno
-A co twoich współlokatorów wywiało? – zapytała Nicole
-Num, nie ma ich od południa, pewnie poszli zabalować- zaśmiałam się.  
-Ti  jesteś źłe dziecko! –wyskoczył, nagle z takim głupkowatym tekstem Daniel.
-A ty jesteś zła kobieta – odegrałam się.
-Idę sobie!- i się rozłączył.  „Już cię nie kocham”, przeczytałam to co mi na Skype napisał.
„Czy ja czegoś nie wiem?” zapytałam. „Wielu rzeczy” odpisał. A ja zaczęłam się śmiać.
-Co rżysz?- zapytał Dylan.
-Śmieje się z tekstu Daniela.
-Co tym razem wymyślił? – zapytała Nicole, a ja zaczęłam cytować naszą rozmowę. Po mojej recytacji zaczęliśmy się wszyscy śmiać.   Jeszcze trochę pogadaliśmy, a potem poszłam spać. Obudziłam się rano. Zeszłam na dół, a  w salonie niespodzianka… Gracek, Dave, Seba i Dana leżeli w całym salonie. W tym momencie weszła Lena.
-Co tu się…- zaczęła
-Nie mam pojęcia – odpowiedziałam krótko – a ty gdzie cały dzień i noc byłaś?- zapytałam. Dziewczyna zaczęła się jąkać i pobiegła do swojego pokoju. Ona coś ukrywa.
 Poszłam do kuchni, wzięłam miskę pełną wody i oblałam śpiochów.
-A! Co ty wyrabiasz?! – krzyczał Seba.
-Budzę was- odpowiedziałam.
-Tylko czemu w tak brutalny sposób?- zapytał Ogórek. Ja tylko wzruszyłam ramionami i wbiegłam na górę.
 Kilka godzin później…
 Właśnie wszyscy podpisywaliśmy umowę. Daniel nie patrzył na mnie, a ja się śmiałam.
-Mogłeś nie pisać – powiedziałam mu.
-Ja nic nie napisałem – mówił poważnie zasłaniając sobie oczy. 
-Wcale nie –powiedziałam ironicznie. Jeszcze trochę ponabijałam się z Danego i poszliśmy do mojego domu. Stanęliśmy przed jego drzwiami.  Oni wydawali z siebie tylko odgłosy zaskoczenia.  Wpuściłam ich do domu. W salonie grali Seba i Gracek.
-Siema, kolegów przyprowadziłam! –zawołałam, ale oni byli zbyt pochłonięci grą. Poszliśmy do mojego pokoju, gdzie było przejście do studia nagraniowego.  Oczywiście zachwycili się moim „rybim” pokojem, a potem pokazałam im przejście w ścianie, które prowadziło do studia. Wydawali z siebie odgłosy zaskoczenia widząc to profesjonalne pomieszczenie. Było dość spore, były tu wszystkie moje instrumenty, konsola i  studio do nagrywania głosu lub instrumentów. Ten dzień minął nam głównie na pokazywaniu studia i jego „możliwości”, koło 5 pożegnałam ich i wróciłam do swego pokoju. 


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trochę było czekania, bo i rozdział nie krótki, ale jest. Liczę na komentarze :>

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 4 "Nie warto rozpaczać, za dziewczynami..."



*Alexandra*
 Dryń…! Usłyszałam to cholerstwo zwane potocznie budzikiem. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka i poszłam do swej Krainy Piękna, zwanej przez innych łazienką. Zamoczyłam twarz w zimnej wodzie i od razu wróciła, chęć do dalszego działania.  Przebrałam się w bluzkę w kratę, do tego biało czarne rurki i trampki. Włosy szybko rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.  Zbiegłam na dół, gdzie już była Diana, Seba i Ogórek.
-Czeeeeść- przedłużyli chłopaki
-No sieeeeema- zażartowałam z nich. Zaczęłam jeść kanapkę, chwilę później pojawił się David, którego Głupi i głupszy powitali tak samo jak mnie.
-Powiem tylko cześć i bez komentarza- odpowiedział Dave (tak go przezywaliśmy).
-A Śpiąca, dalej śpi- zapytał Dave po chwili. Ja i chłopaki popatrzyliśmy po sobie, a chwilę później staliśmy już pod jej drzwiami. Najpierw grzecznie zapukaliśmy, a potem coraz głośniej. Po kilku próbach tak walnęłam drzwi, że o mało z zawiasów nie wypadły.
-Ty tych drzwi nie rozwal - powiedział  Seba, na którego ksywki jeszcze nie miałam.
-Oj tam, oj tam. Lena!- krzyknęłam. Nikt nie odpowiedział, nacisnęłam klamkę drzwi  były otwarte weszliśmy do jej pokoju. Ale jej tam nie było.
-Może już poszła?- zaproponowałam
-Albo siedzi pod prysznicem- zaśmiał się Ogórek.
-Światło się nie świeci- oznajmiłam.

-To chyba poszła- wróciliśmy do kuchni po wypowiedzi Davida. Mieliśmy jeszcze czas, więc usiedliśmy w salonie i rozmawialiśmy o naszych szkołach.   Koło 8.00 zostałam sama w tym pięknym domu. To znaczy tęskniłam za dawnym życiem, ale to jak na razie nie było najgorsze.
 W szkole było nudno.  Choć samotna nie byłam.  Na chyba każdej przerwie ktoś ze  mną gadał, co w pewnym momencie stało się dość dokuczliwe, ale starałam się trzymać rękę na pulsie. Poznałam też kilka nie fajnych osób. Nie wprost, ale z opisów moich nowych kolegów i koleżanki wynika (nie liczę w to grono Dylana), że brat Daniela Justin, oraz jakaś blondi Jordan to ZUO w ludzkiej postaci. Widziałam ich, i szczerze nie dziwiłam się Danielowi, że mówi tak na swojego własnego brata.   

*Z perspektywy Daniela*
 Na każdej przerwie rozmawialiśmy z śliczną blondynką, to znaczy… eh nie ważne, po prostu ładna była. Ale i tak pewnie nic z tego by nie wyszło. Nie jestem  jak mój brat, który może mieć każdą dziewczynę „na zawołanie”.  W całym życie miałem może 2 dziewczyny i tylko jedną tak na serio – Kelly tyle że ona wyjechała, gdzieś daleko za granicę. Miałem wrażenie, że ona to zrobiła żeby ode mnie uciec.  Przykro mi było, ale nie rozpaczałem. Używałem zasady mojego brata: „Nie warto rozpaczać za dziewczynami, bo one zawsze odchodzą”.
Tylko ta Alex miała takie śliczne błękitne oczy i takie Ładne blond włosy.  Mimo, że była blondynką różniła się od Jordan. Ona była miła, sympatyczna i mądra, a Jordan to jej totalne przeciwieństwo. Nie żebym wierzył w stereotypy, ale w wypadku Jordan to jest akurat prawda że: „Blondynki są głupie” .  

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trochę krótki, ale jest :) Proszę o komentarze, a jeśli ktoś ma konto o dodawanie do obserwatorów! Chętnie się odwdzięczę!!! 

piątek, 28 września 2012

Rozdział 3 "Poznajmy nowych kolegów"



 *Z perspektywy Leny*
 Rano w salonie zauważyłam jak moi kochani znajomi śpią na podłodze. Seba spał na ramieniu Gracjana, a ten miał głowę na sofie. David spał  na stole , Diana siedziała na fotelu ,a Alex leżała n a sofie.
-Wstawać!- krzyknęłam i naraz wszyscy się zerwali i leżeli na podłodze.
-Lena co ty wyrabiasz!- krzyknęła Alex
-Budzę was nie widać? Za godzinę do szkoły śpiochy!- oznajmiłam im ,a oni będę pobiegli do swoich pokoi i wrócili po ok. 15 minutach. Zjedliśmy śniadanie i szykowaliśmy się do wyjścia, ponoć dla nas był gdzieś ukryty portal w domu, a bidna Alex musiała zostać tu. Portal jak się okazało był w piwnicy. Był to olbrzymi gar z jakimś napojem, czy czymś. Wleźliśmy tam i chwilę później znalazłam się koło mojej nowej szkoły. Reszta prze teleportowała  się do innych szkół, bo tam mieli swych podopiecznych, weszłam przestraszona do budynku.

*Z perspektywy Alex*
Ok, oni już wyszli a ja zostałam sama w domu. Wychodząc zamknęłam drzwi na klucz.  Poszłam do garażu i pojechałam moim kochanym motorkiem cross’owym do szkoły, na moich plecach spoczywał plecak ,a na głowie miałam kask. Do szkoły dojechałam w 15 minut, zaparkowałam na parkingu i wzięłam kask pod pachę. Szkoła  to był olbrzymi budynek, a raczej dwa budynki plus sala gimnastyczna. Wciągnęłam i wypuściłam powietrze i ruszyłam w stronę budynku głównego. Na pierwszej lekcji miałam mieć nie wiem co , więc najpierw musiałam znaleźć sekretariat.  Nareszcie znalazłam pomieszczenie z napisem: „Secretariat. Please knock.” Zapukałam i usłyszałam kobiecy głos, więc weszłam. Porozmawiałam z nią (sekretarką,czy kimś tam) na temat tego, gdzie mam się uczyć i tego gdzie mam szafkę. Po skończonej rozmowie pędem ruszyłam w stronę miejsca, gdzie jak opisywała mi kobieta ma miejsce moja szafka nr: 235. Znalazłam ją po jakimś czasie poszukiwań, choć nie długim, otworzyłam ją i włożyłam do środka kask i plecak i już szłam w stronę mojej szłam, gdzie miałam mieć pierwszą lekcję, gdy drogę zastawił mi jakiś chłopak.
-Cześć, jesteś nowa chyba w szkole?- zapytał brunet. Przytaknęłam- jestem Logan- jaki śmiały chłopczyk, pomyślałam aby się rozśmieszyć.
-Alex- odpowiedziałam doklejając do tego sztuczny uśmieszek.
-Co cię sprowadza do LA’owskiego liceum?- gorszego tekstu na podryw nie słyszałam.
-Przeprowadzka z Europii do tego zasiedziałego kraju- tak, chciałam jak najszybciej go zgasić i pójść stąd bez obrażeń. Mina mu zrzedła, a ja poczułam uczucie zwycięstwa.
-Z natury jesteś taka wredna, czy próbujesz mnie spławić?- zapytał w końcu
-I jedno i drugie- dwa zero dla MNIE!- a teraz wybacz, ale idę na lekcję.- odepchnęłam go ręką i ruszyłam w stronę mojej Sali. Pech chciał, że musiałam być z tym dupkiem w klasie. Na następnej przerwie tez próbował mnie podrywać, ale na szczęście pojawili się moi wybawiciele za co im z całego serca dziękuję!
- A ty już musisz się pokazać od gorszej strony nowej- powiedziała czerwono włosa dziewczyna.
-Oj siostrzyczko przecież wiesz, że on nie ma dobrej strony- zaśmiał się chłopak  w niebieskiej bluzce.
-Od kiedy ty trzymasz stronę siostry, co?- zaszydził Logan
-Nie trzymam, ale nie będziesz od razu nachodził nowej- oznajmił tamten. Logan wzruszył ramionami i odszedł, co było bardzo dziwne z mojej perspektywy.
-Dzięki- powiedziałam nieco oszołomiona
-Nie ma za co!- odpowiedzieli równocześnie moi wybawcy
-Jestem Nicole- przedstawiła się najpierw dziewczyna
-A ja Dylan starszy brat Nicki- przedstawił się chłopak, a dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
-Sekundy!- oburzyła się dziewczyna co chłopak totalnie zignorował.
-Alex- odpowiedziałam im obojgu jednocześnie.  
-Z skąd jesteś?- zapytała Nicole
-Z Polski w Europie- oznajmiłam krótko
-U was było organizowane Euro 2012?- zapytał chłopak, a ja przytaknęłam. Chłopak mruknął coś pod nosem.
 Rozmawiałam z nimi na każdej przerwie. Po lekcjach śpieszyłam się i niechcący na kogoś wpadłam.
-Prze- prze- Przepraszam śpieszyłam się.- jęknęłam próbując wstać
-Nie ma sprawy- usłyszałam głos chłopaka (no ilu tu może być chłopaków?! Ja się pytam!).- nic ci nie jest?- zapytał podając mi rękę, bo on oczywiście już wstał, a ja jak jakaś sierota, złapałam rękę chłopaka i wstałam, czując się nie co poniżona.
-Nie, nic- odpowiedziałam blondynowi.
-To dobrze, jestem Daniel-  powiedział chłopak z lekkim uśmiechem.
-Alex- no ludzie ile jeszcze dzisiaj ludzi poznam?! Uśmiechnęłam się jak najrealniej potrafiłam.
-Chodzisz do tej szkoły? Bo cię chyba wcześniej tu nie widziałem?- wskazał na budynek, z którego właśnie wybiegłam.
-Ta, chodzę od dziś.- oznajmiłam, rzeczywiście chyba go widziałam na korytarzu, albo co gorsza w klasie.
-A, no i wszystko jasne- uśmiechnął się chłopak. Muszę przyznać, ze miał bardzo miły uśmiech.
-To w LA raczej od początku też nie mieszkasz?
-Nie. Wcześniej  mieszkałam w Polsce w środkowej Europie- dodałam to o Europie, bo nie wiedziałam czy chłopak wie gdzie leży ten kraj. I to nie było wcale kłamstwo, w poprzednim życiu mieszkałam w Polsce.
-Chyba co mi się o mknęło o uszy- zaśmiał się cicho- a więc co cię sprowadza do Los Angeles?
Em, i tu mnie miał co ja miałam powiedzieć? Postanowiłam skłamać.
-Rodzice moi i moich znajomych dostali tu pracę i razem z nimi wszystkimi mieszkam- no tylko z tymi rodzicami to było kłamstwo. Dodałam do tej wypowiedzi sztuczny uśmieszek, aby stała się bardziej realna.
-Fajnie- zapewne nie wiedział co odpowiedzieć.
-Ta ja już muszę iść- odeszłam nie czekając na odpowiedź, choć usłyszałam chyba w tyle „cześć”, ale nie wiedziałam czy to on, czy ktoś inny. Na parkingu wsiadłam na mój pojazd i pojechałam do domu..
Er, no tak nikogo jeszcze nie było. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę, potem poszłam do pokoju, na szczęście nie zadali mi dziś zadań domowych. Weszłam na Facebook’a najpierw pozapraszałam moich znajomych, a potem zrobiłam sobie wbudowaną kamerką internetową w laptopie zdjęcie profilowe i wrzuciłam je na stronę. Wpadłam na pomysł, aby popatrzeć na profile moich dawnych znajomych i tych których dziś poznałam.  Gdy przeładowałam stronę zauważyłam, że mam już pięć zaproszeń do znajomych: od Nicole i Dylana, Logana i jakiś dwóch dziewczyn, chyba ze SP’u. Wszystkie potwierdziłam, nawet tego Logana co mnie tak wkurzał. No to teraz popatrzyłam na profile moich dawnych znajomych (z poprzedniego życia). Najpierw weszłam na profil jednego z moich młodszych braci, na którym były smutne minki i kondolencje. Potem poszperałam jeszcze po profilach moich pozostałych  znajomych, którzy też byli widocznie smutni. Usłyszałam głos otwieranych drzwi, które szybko zatrzasnęły się. Tsa, u nich pewnie nie było ta „fajnie” jak u mnie, zaśmiałam się. Usłyszałam jak ktoś zatrzaskuje drzwi w pokoju obok, Lena! Po kilku minutach usłyszałam kolejne otwierane drzwi, tylko tym razem zamknięte normalnie.
-Wiem, że nikogo nie ma!- krzyk Sebastiana.
-Trafna odpowiedź dostajesz 10 pkt.- odkrzyknęłam.
-Juhu!- wygłupiał się Seba.
-Zamknij się głupku!- usłyszałam Gracjana, który zamykał właśnie drzwi.
-Dobra domestosie- zaśmiał się Seba. Byłam tak ciekawa dalszego losu tej sytuacji,że zeszłam na dół i oglądałam.
-Czemu domestos?- zapytał Gracjan
-Bo nie pronto!- odpowiedział mu David, który właśnie pojawił się w drzwiach. Wszyscy wybuchliśmy nie pohamowanym śmiechem.
-A wam co tak do śmiechu-  po chwili usłyszeliśmy Dianę
-Bo Nie pronto, tylko domestos- odpowiedziałam jej. Ta zrobiła pytającą minę. I tak minął kolejny dzień, nikt nie wie  co się stało Lenie, która nie wychodziła ze swego pokoju. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak nareszcie upragniony, wyczekiwany rozdział 3!!!! Jak są błędy to sorki, ale piszę go najpierw na Microsoft Office Word. MAM NADZIEJĘ, ZE SIĘ SPODOBAŁ? :>