*Justin*
Od tamtego wydarzenia
Daniel cały czas chodził wkurzony. Nie odzywał się do mnie, omijał mnie, ignorował, traktował jak powietrze. Co ja mu takiego zrobiłem?! Próbowałem się tego
dowiedzieć na wszelkie sposoby, ale zawsze mi uciekał, albo się wyrywał z
mojego uścisku. Raz tak mocno szarpnął ręką, że zatoczyłem się na schodach, a
on to totalnie zignorował. A jakby mi się coś stało, też by nie
zareagował?! Naprawdę, zaczyna mnie
wkurzać. Choć trochę jest też mi przykro.
Rozumiem, że ma doła z powodu Alex, ale…
nagle coś mi zaświtało. Wtedy na plaży, gdy rozmawialiśmy zauważyłem
jakiś kształt w krzakach. A jeśli to był on? O matko, a może pomyślał sobie coś
że my… no ten… teges... oj, no wiecie o co chodzi. Tak, na pewno to widział. On był na jej
punkcie wyjątkowo wrażliwy. Zresztą co się dziwić, całowali się więc był trochę
jakby pod jej urokiem. Kurde! Muszę to z
nim wyjaśnić. Nie chcę, żeby myślał że coś nas łączy, bo to się źle
skończy. Zerwałem się z łóżka i bez
pukania wszedłem do jego pokoju. Leżał
na swoim łóżku, zresztą jak zwykle, odwrócony do mnie plecami.
-Nie tato nic mi nie jest, nie jestem głodny – Mruknął.
-A chociaż mnie wysłuchasz? – Zapytałem lekko niepewny. Był
wkurzony, a ja nie chciałem go jeszcze bardziej drażnić. Burknął coś nie
zrozumiałego i położył się na brzuchu.
-Wyjdź! – Wycedził. Nie posłuchałem go, zamiast tego
zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem koło niego na łóżku. Odsunął się na jego
skraj. Westchnąłem.
-Już chyba wiem o co ci chodzi – Powiedziałem w końcu. Znów
mruknął coś nie zrozumiałego. Przewróciłem oczami. Wiedziałem , że tak będzie.
Tak się kończy pocałunek z aniołem.
-Słuchaj, wtedy na plaży…
- Przerwał mi jękiem. – to nie było to na co wyglądało – Dodałem próbując
się usprawiedliwić. Jednak to nie było
dobre posunięcie. Blondas ewidentnie się wnerwiło, bo zaczął się na mnie
wydzierać.
-Nie to na co wyglądało?! Nie to na co wyglądało?! Kurwa chyba
wiem co widziałem! Siedzieliście sobie
na TEJ plaży. Siedzieliście sobie tam
sami, wśród szumu oceanu i dźwiękach natury! Rozmawialiście spokojnie, jak
gdyby nigdy nic. A kto mi ostatnio mówił ,że jest tępą, anorektyczną,
bezuczuciową blondynką?! Kto twierdził, że to co czuje do niej jest
bezsensowne?! Kto , do cholery jasnej odpychał mnie od niej za wszelką cenę?! –
Wstał i zaczął chodzić nerwowo po pokoju. Ja położyłem się spokojnie na jego
łóżku i dałem opuścić jego emocją – I wiem po co to robiłeś! Chciałeś ją mieć
tylko dla siebie! Od początku starałeś się odsunąć ją ode mnie! – Przerwał,
więc spróbowałem się wtrącić, ale tylko zbył mnie gestem dłoni i o wiele
spokojniejszym tonem, stwierdził że to jeszcze nie koniec. Najwyraźniej była to tylko
przerwa po to ,aby zebrał myśli na nowo i odetchnął chwilę. Przez te wszystkie
sekundy siedziałem cicho jak mysz pod miotłom.
Czas nadal się ciągnął, a on wciąż się nie odzywał. Chyba zabrakło mu już oskarżeń, bo odetchnął
wreszcie głośno.
-Wyjdź stąd – Powiedział znów spokojnym głosem.
-Ale… - Chciałem, aby poznał moją wersję wydarzeń.
-Wyjdź – Tym razem wycedził to ostrzej.
-No, ale…
-Wypierdalaj! – Ryknął w końcu wkurzony. Teraz to we mnie
coś się zagotowało. Ścisnąłem dłonie w pięści i dosłownie poczułem jak moje
oczy zmieniają barwę na perliście białą. Pod skórą koniuszki skrzydeł zaczęły
wibrować. Daniel na szczęście nie patrzył
w moją stronę, bo stał oparty o parapet. Przełknąłem głośno ślinę starając
uspokoić wewnętrzną moc. Wziąłem mocny
haust powietrza, dopiero wtedy moje zmysły uspokoiły się. W miarę.
-Jeszcze tu jesteś? – Warknął powoli odwracając się w moją
stronę – powiedziałem, żebyś…
Nie dane było mu dokończyć, ponieważ moje zmysły nadal nie
ucichły całkowicie. W mgnieniu oka znalazłem się przy nim licząc po cichu, że
nie zauważy mojej nadludzkiej szybkości. Zatkałem mu usta dłonią, zanim powie
kolejne słowo. Przy okazji drugą dłonią unieruchomiłem jego ręce, chwytając je
mocno za nadgarstki. Jego źrenice rozszerzyły się.
-A teraz bez pretensji i uwag wysłuchasz mojej wersji
wydarzeń – Wysyczałem mu do ucha. Em, chyba będę musiał mu niektóre fakty z tej
rozmowy usunąć z pamięci. Nie odpowiedział, więc popchnąłem go na łóżko.
Wylądował na nim miękko, choć widać było na jego twarzy strach. No przecież
wykasuje mu częściowo pamięć! Patrzył na
mnie jakbym zamordował kogoś na jego oczach. Archaniołowie mi tego nie darują, ja to wiem! Braciszek siedział potulnie wśród swoich
poduszek, więc zacząłem mówić. Oczywiście nie mogłem podać mu wszystkich
szczegółów naszego spotkania, ponieważ w większej mierze rozmawialiśmy o
anielskich sprawach i o tej akcji z demonami.
Ale wiedziałem co NA PEWNO muszę mu powiedzieć.
-Rozmawialiśmy, wtedy też o tobie - Wydusiłem w końcu – i o tym co do siebie
nawzajem czujecie. W uszach zabuczało mi przyspieszone bicie serca chłopaka.
Eh, ci zakochańcy.
Wiem, że nie powinienem ingerować w to co się między nimi
dzieję i nie chcę zostać w to wplątany, ale jestem zmuszony do interwencji. Przez chwilę zastanawiałem się , czy
nie warto było by skłamać, że ona go nie kocha. Ale zrezygnowałem z tego, bo
nie chcę pogarszać swojej sytuacji w tym spisku. Chcą być razem? To ich
sprawa. Zauważyłem, że spojrzenie
blondasa zmieniło się z przerażenia w… nadzieję? Jakbym mu teraz skłamał
złamałbym mu serce. A za to Alex złamała by mi kark.
-Ona cię kocha – Wybełkotałem.
*Daniel*
Nie mogłem uwierzyć w
to co właśnie usłyszałem! Czy Justin właśnie powiedział mi, że Alex mnie
kocha?! Po chwili się skarciłem. Dlaczego niby miałbym mu wierzyć? Może to była
kolejna podstępna sztuczka.
-Czy ty znów próbujesz bawić się mną? – Zapytałem
ostrożnie
-Nie tym razem mówię prawdę. – Westchnął. Ucieszyłem się jak małe dziecko, któremu dano
cukierka. Nagle cała złość jakby ze mnie wyparowała. Położyłem się na łóżku. Poczułem się jak w niebie. Alex. Moja Alex. Mój słodki mały skarb. Kocha
mnie! Odwzajemnia moje uczucia! Spojrzałem na brata. Po jego minie
wnioskowałem, że domyśla się o czym myślę. Wyglądał jakby miał zaraz puścić pawia. Westchnął i ruszył w stronę wyjścia, jednak
zatrzymał się w pół kroku.
-Aha i jeszcze jedno – Dodał. Podszedł do mnie. Jego chłodna
dłoń dotknęła mojego czoła. Potem już zapanowała ciemność.
Obudziłem się,
wnioskując po ułożeniu słońca, wieczorem. Niebo mieniło się odcieniami
różu. Próbowałem sobie przypomnieć co
się stało. Pamiętam tylko to, że niesprawiedliwie oskarżyłem Justina o romans z
Alex, a potem on mi wyjaśnił całą sprawę.
Alex! Właśnie, powiedział przecież że ona mnie kocha. Musze do niej
pójść. Porozmawiać z nią. Zerwałem się szybko. Poprawiłem jeszcze włosy, ubrałem buty oraz bluzę
i ruszyłem w stronę jej domu. Nie wiem
co jej powiem. Liczę tylko ,że tego kretyna nie będzie. Krocząc ku willi dziewczyny moja pewność
siebie raz słabła, a raz wzrastała.
Stanąłem przed furtką do ich… rezydencji. Przez chwilę zastanawiałem się czy wejść
głównym wejściem. Zrezygnowałem z tego pomysłu, gdyż to możliwość natknięcia się na Chase’a, a on mnie do niej nie piści. Nie nawidzi mnie.
*Alexandra*
Jak ja mam zniechęcić
do siebie kogoś kogo kocham? No jak?! Czy to w ogóle realne bez łamania czyjegoś serca? Może i
tak. Być może powinnam znów umrzeć? Nie no, nie przesadzajmy tego już nie chcę
powtarzać. Zresztą jestem Nieśmiertelna. Westchnęłam i leżąc na łóżku wpatrywałam się to
w rybią tapetę, to w sufit. W głowie
kłębiły mi się różnorakie myśli.
Przymknęłam oczy, a chłodny wiatr z uchylonego okna sprawiał mi delikatny powiew. Usłyszałam
pukanie. Pewna, że to ktoś dobija się znów do mnie do pokoju zignorowałam
to. Gdy pukanie nie ustało schowałam
głowę pod poduszkę i syknęłam, niczym wąż.
Pukanie ustało. Nareszcie! Zakryłam się kołdrą. Byłam zmęczona, ponieważ dopiero parę minut
temu znów odbierałam komuś życie. Tym
razem było to 9-letnia dziewczynka z Paragwaju.
Luisa, jak dobrze pamiętam. Mimo, że to było ledwie godzinę temu
zmęczenie daje o sobie znać. Nagle poczułam czyjąś dłoń na osłoniętym kołdrą
ramieniu.
-Kurde mówiłam, żebyście dali mi w końcu spokój! –
Warknęłam. Usłyszałam ledwie
dosłyszalny chichot. Warknęłam cicho.
Dłoń tym razem próbowała ściągnąć, choć trochę ze mnie kołdrę. Poczułam jak opuszki palców dotykają
delikatnie mojej szyi. W tej samej chwili przez moje ciało przeszła niezliczona ilość emocji. Poczułam przy tym ostry, ale przyjemny dreszcz.
CO ON TU DO CHOLERY ROBI?!
I w jaki sposób wlazł do mojego pokoju? To ja tu szukam sposobu na
oddalenie się od niego, a ten mi tu wchodzi i swoim dotykiem sprawia
przyjemność?!
-Co tu robisz? – Zapytałam ostrożnie. Starałam się, aby nie
usłyszał drgania w moim głosie. Chyba mi wyszło. Boże jak to możliwe, że zwykły człowiek
tak na mnie działa?
-Chciałem w końcu porozmawiać – Westchnął. Odsłoniłam się tylko do wysokości szyi. Nie
chciałam, aby oglądał mnie w piżamie. Miałam wrażenie, że jego czekoladowe oczy
przewiercają mnie na wylot. Lekko
wygięte usta sprawiały, że każda dziewczyna mogła stracić dla niego głowę. Zauważyłam, że momentalnie jego twarz stężała i stała się bardziej zestresowana. Przełknął ślinę i
westchnął.
-Muszę ci coś wyznać – Zaczął. Doskonale wiedziałam do czego
zmierzał. Najgorsze w tym wszystkim było to, że… chciałam to usłyszeć.
-Co? – Chciałam, aby
w końcu to wydusił to z siebie. Westchnął głęboko i nieco się rozluźnił. Przez
chwilę wyglądał, jakby zbierał słowa. Naprawdę? Tak ciężko to powiedzieć?!
Usiadłam na łóżku, nadal kryjąc się pod kołderką. Co prawda nie była jakaś
kusa, ale wstydziłam się trochę.
-Kocham cię – Wydukał w końcu. No ileż można czekać?! Spuścił wzrok zawstydzony. Boże, czy on musi
być taki uroczy?! Zerknęłam na jego
wargi. Nie wiem, jak długo trwała ta
cisza, ale chyba był zawiedziony tym
,że nie zareagowałam. No, a co on myślał że wyzna mi miłość i rzucę się mu w
ramiona? Z wielką chęcią! Miałam ochotę rzucić się na niego jak jakaś idiotka i
już nigdy go nie puszczać. Co się ze mną dzieję?! Wstał powoli z mojego łóżka i ruszył w stronę
otwartego okna. Aha, to tak wlazł tu ten spryciarz!
-Chyba, to wszystko co chciałem ci powiedzieć – Dodał smutny.
Szybko Alex zrób coś, zanim ucieknie!,
krzyczało moje serce. Zerwałam się z
łóżka. Miałam na sobie tylko zieloną piżamę składającą się z bluzki na ramiączkach
i krótkich spodenek. Teraz wstyd był najmniej znaczącym uczuciem. Podbiegłam do niego, pociągnęłam za rękę i
odwróciłam do siebie. Spojrzał na mnie zdziwiony, jednak w jego oczach
zobaczyłam nadzieję. Nie panowałam nad samą sobą.
-Ja też cię kocham – Wyszeptałam. Ręce położyłam na jego
karku i przyciągnęłam go jeszcze bardziej do siebie. Musiałam dodatkowo stanąć na palcach, bo był wysoki. Pocałowałam go. Z początku nie odwzajemniał
pocałunku, zaskoczony najpewniej. Po chwili z uśmiechem zrobił to. Oddał
pocałunek. Jego ręce oplotły mnie w talii, przyciągając jeszcze bliżej. Jego idealne
wargi wygięły się ku górze. Ileż bym dała, aby poczuć ten smak. Jedną dłonią
nadal obejmowałam go za kark drugą zaś ułożyłam na wysokości jego serca. Czułam
jak mocno bije. W rytm zgodny z moim. Jedyną rzecz, o której teraz myślałam był
on. Poza tym próbowałam sobie wyobrazić jakie są jego wargi. Miękkie, lekko
przyschnięte, delikatne? Nie wiedziałam ,ale wyobraziłam je sobie tak jakbym
chciała. To było jedynym minusem tego
wszystkiego. To, że go nie czułam. Jego ramion oplatających mnie z czułością w
talii, jego warg sunących po moich ustach, jego ciepłego oddechu ogrzewającego
moją skórę, jego miękkich włosów w które wplatałam palce. Nikt nie ogarnie jakie to straszne uczucie,
wiedzieć że ktoś na kim ci zależy dotyka cię, a ty nie czujesz tej
przyjemności. Oczywiście pod względem fizycznym. Wewnętrznie wszystko zdaje się
takie silne, mocne, trochę bolesne, przyjemne.
Czy tym jest miłość? Być może przedobrzam,
ale takie są moje odczucia.
Nie wiem jak długo
trwaliśmy tak. Nie obchodziło mnie to. Pragnęłam tylko jednego: miłości Daniela!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie jest kolejny rozdział! Musze przyznać, że dość szybko się z nim uwinęłam.
No i jest moje Daniex w końcu razem. Nawet nie macie pojęcia ile czasu zajęło mi wymyślenie sposobu zeswatania ich, ale widać Justin się przydał :) Mam nadzieję, że się podoba :D