wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 14 "Łamane serce"



*Alexandra*

       Gdy się odwróciłam zobaczyłam… mój pokój. Spojrzałam ponownie na gryf gitary. Znajdowały się na niej tylko moje palce.  Z głośnym jękiem opadłam na łóżko.
-Co się ze mną dzieję?! – Zapytałam samą siebie. Ułożyłam się w pozycji embrionalnej i toczyłam po łóżku. To już się robi chore! Ta moja obsesja na Jego punkcie. Próbuje zapomnieć, ale nie,  zawsze coś mi o nim przypomina.  Szybko zerwałam się z łóżka i zaczęłam zbierać wszystkie zdjęcia, na których znajdował się Daniel.   Musiałam zrobić wszystko co się dało. Ja nie mogę z nim być! Już całując się naruszyliśmy pewne zasady panujące między naszymi Światami ,a co dopiero by było, gdybyśmy zaczęli się spotykać.  Gdy wreszcie uporałam się ze zdjęciami ułożyłam stosik obok łóżka. Okej, wiem że nie powinnam tego robić, ale jestem zmuszona.  Zamrugałam szybko kilkakrotnie i po chwili stos  zapłonął błękitnym płomieniem.  Oczywiście nic oprócz paleniska nie zostało naruszone. Po Kiku sekundach znów zamrugałam i ognisko zgasło. Na podłodze leżała tylko sterta czarnego pyłu.  Spojrzałam na okno. Otworzyło się, a mocny powiew wiatru wywiał pozostałości po zdjęciach.  Gdy już nic nie zostało  spojrzawszy na okno, zamknęłam je.   Rzuciłam się na łóżko, a przez głowę przelatywało mi tysiące myśli.

*Daniel*

    Wiem, że powinienem pójść do niej już dawno, ale nie mogę.  Boje się. Nie tylko tego Chase’a, ale tego jak Ona zareaguje. A co jeśli nie będzie chciała ze mną być? Zniszczę naszą przyjaźń, a to było by jeszcze gorsze. A co jeżeli nadal czuje coś do byłego? Niby mówiła, że nie ale mogła przecież skłamać, żeby nie sprawić mi przykrości. Była do tego zdolna.
Ale to tak cholernie boli. Czuje się jakby ktoś wbijał mi tysiące szpilek w serce i bawił się nimi. Nigdy nie sądziłem ,że można kochać kogoś tak mocno, a jednocześnie nie być z tym kimś. Moje życie jest głupie!  JA JESTEM GŁUPI!  Jak tak dalej pójdzie, będę gościem na jej ślubie, w najlepszym przypadku świadkiem.  Zacząłem uderzać sobie poduszką o głowę, kiedy usłyszałem głos mojego durnego, starszego brata.
-Co złego zrobiła ci ta poduszka, że tak ją maltretujesz? – Zapytał rozbawiony. Rzuciłem mu jedynie groźnie spojrzenie, po czym znów zatopiłem twarz w poduszce.  Poczułem  jak łóżko się lekko ugina, pod ciężarem Justina. Jak mi się pięknie zrymowało. Położył dłoń na moim ramieniu i poklepał ją lekko.
-Mówię ci odpuść ją sobie, ona nie jest dla ciebie.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-Łatwo ci mówić – Stwierdziłem – ty sobie skaczesz z kwiatka na kwiatek i nie umiesz  się ustatkować – Warknąłem.
Justin przekręcił oczami. Poczułem jak unosi swoje ciało z mojego łóżka. 
-Zresztą rób jak chcesz – Usłyszałem jedynie zatrzaskiwane drzwi. 
-Wal się! – Krzyknąłem za nim. Wziąłem z półki telefon. Na początku wybrałem Jej numer, jednak widząc  zdjęcie twarzy Alex zrezygnowałem i włączyłem galerię zdjęć.  Każde kolejne zdjęcie sprawiało mi palący ból wewnątrz.   Poczułem w głębi duchotę i wpadłem na głupi pomysł  Ubrałem bluzę i wymknąłem się z pokoju na  dół. Tam założyłem buty i wyszedłem z domu.  Ruszyłem w kierunki plaży, którą nazwałem: „Naszą” . Ten skrawek ziemi był dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowy.  Kilka razy widziałem ją tam, ale nie podchodziłem.  Jedynie obserwowałem jej drobne ciałko.  Tym razem szedłem tam z nadzieją, że znów ją ujrzę i wreszcie powiem jej całą prawdę.  Na miejsce dotarłem w paręnaście minut. Gdy zbliżyłem się… zauważyłem ją. Już miałem ruszyć dalej kiedy usłyszałem jeszcze czyjś głos. Wychyliłem się lekko zza zasłony drzew , tak aby mnie nie zauważyli. Z początku nie rozpoznałem drugiej postaci, gdyż siedziała do mnie tyłem. Nagle chłopak usiadł bokiem i wtedy zaparło mi dech w piersiach. Schowałem się pomiędzy drzewa i najciszej oraz najszybciej jak potrafiłem  uciekłem z tego miejsca. Poczułem piekące łzy w oczach.  Jak on tak mógł?! Wiedział, że zakochałem się w niej!  Przynajmniej teraz wiem, dlaczego ciągle powtarzał, że „ona nie jest dla mnie”. Justin chciał mieć ją dla siebie!
 Do domu wbiegłem szybko, bez namysłu rzucając się w stronę drzwi mojego pokoju. Tam dopiero osunąłem się na drzwiach. Palące uczucie w moim sercu pogłębiło się i wypalało je doszczętnie.  Że Justin mnie oszukał jestem jeszcze w stanie zrozumieć. Ale Alex?! Nie chciałem w to wierzyć. Pragnąłem, aby to wszystko stało się tylko złudnym snem.

*Justin*

-Ale to nie moja wina, że jestem anielicą i przyciągam do siebie śmiertelników – Syknęła blondynka. Westchnąłem.
-No, ale nie możesz zrobić czegoś aby go do siebie zniechęcić? – Zapytałem głupio. Chociaż i tak znałem odpowiedź na to pytanie. Jasne, że nie. Ona jest aniołem, a śmiertelnicy bezmyślnie w takich się zakochują.
Alex spojrzała na mnie jak na idiotę. Oparłem się o skałę i głęboko odetchnąłem. Przez moment miałem wrażenie, że widzę kogoś w krzakach. Pewnie to moja wyobraźnia.
-I tak musisz coś z tym zrobić – Powiedziałem spokojnie.
-Wiem ,wiem – Westchnęła i mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem.  Przez chwilę nastąpiła między nami głucha cisza, a jedynymi dźwiękami były owady i szum Pacyfiku.
-Tylko nie mogę zrozumieć jednej rzeczy – Odezwałem się po chwili – dlaczego, akurat jemu tak odbiło?
Dziewczyna odchrząknęła.  Wyprostowałem się zmrużyłem powieki  i powiedziałem z bezsensowną nutą nadziei:
-Błagam powiedz, że wy nie… - Zacząłem. Ponownie odchrząknęła, dając mi tym samym odpowiedź twierdząco. Jęknąłem.
-Kurde, czy ty nie wiesz co się dzieje gdy Anioł pocałuje człowieka?! – Uniosłem się.
-Wiem, ale w takiej sytuacji nie myśli się racjonalnie!
Wziąłem głęboki oddech.
-Okej jeden pocałunek nic jeszcze nie znaczy. Spojrzała  na mnie wymownie. Schowałem twarz w dłoniach, po czym wstałem i zacząłem uderzać głową o ścianę skalną za nami.   
-No to już pozamiatane! – Syknąłem. Alexandra rzuciła coś jeszcze w innym języku, po czym wypuściła czarne skrzydła i odleciała. Po pewnym czasie zrobiłem to samo.  Jak można być takim tumanem. Przecież jedna z ważniejszych zasad brzmi:

„Jeżeli anioł [niezależnie jakiej maści] złoży na człowieka ustach pocałunek Ten staje się jego własnością…”

Oczywiście ta własność to nie tak dosłownie, ale wiecie o co chodzi.
Wleciałem do pokoju i od razu rzuciłem się na łóżko. Wstałem dopiero południem.  Na dole tata krzątał się po kuchni, a Daniel jadł śniadanie. Gdy pojawiłem się w progu młodszy brat posłał mi mordercze spojrzenie, zaś tata podał miskę płatków.
-Cały ranek jest taki naburmuszony – Szepnął mi do ucha ojciec. Wzruszyłem tylko ramionami i zacząłem jeść.
Kolejne godziny nie różniły się od siebie. Daniel cały dzień był wkurzony, a tata latał po całym domu szukając wszystkiego.  Wieczorem, gdy tata wyszedł na zakupy próbowałem dowiedzieć się o co chodzi Danemu, ale nie odpowiedział, zamiast tego ruszył w stronę schodów. A ja za nim.  Chwyciłem go za łokieć, ale wyrwał mi się. Wkurzony obróciłem go na czubku schodów twarzą do siebie.
-Kurna powiesz wreszcie o co ci chodzi?! – Warknąłem. Spojrzał na mnie ze wściekłością.
-O to, ze jesteś zdradzieckim chujem! – Odwarknął mi i poczułem jego lichą pięść na swoim brzuchu...


-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak wreszcie po tylu miesiącach jest! Słaby, ale jest XD Nie mam czasu na poprawki, więc wszelkich zmian dokonam jutro. Liczę na komentarze i szczere opinie!