*Alexandra*
Gdy się
odwróciłam zobaczyłam… mój pokój. Spojrzałam ponownie na gryf gitary.
Znajdowały się na niej tylko moje palce.
Z głośnym jękiem opadłam na łóżko.
-Co się ze mną dzieję?! – Zapytałam samą siebie. Ułożyłam
się w pozycji embrionalnej i toczyłam po łóżku. To już się robi chore! Ta moja
obsesja na Jego punkcie. Próbuje zapomnieć, ale nie, zawsze coś mi o nim przypomina. Szybko zerwałam się z łóżka i zaczęłam
zbierać wszystkie zdjęcia, na których znajdował się Daniel. Musiałam zrobić wszystko co się dało. Ja nie
mogę z nim być! Już całując się naruszyliśmy pewne zasady panujące między
naszymi Światami ,a co dopiero by było, gdybyśmy zaczęli się spotykać. Gdy wreszcie uporałam się ze zdjęciami
ułożyłam stosik obok łóżka. Okej, wiem że nie powinnam tego robić, ale jestem
zmuszona. Zamrugałam szybko kilkakrotnie
i po chwili stos zapłonął błękitnym
płomieniem. Oczywiście nic oprócz
paleniska nie zostało naruszone. Po Kiku sekundach znów zamrugałam i ognisko
zgasło. Na podłodze leżała tylko sterta czarnego pyłu. Spojrzałam na okno. Otworzyło się, a mocny
powiew wiatru wywiał pozostałości po zdjęciach.
Gdy już nic nie zostało
spojrzawszy na okno, zamknęłam je.
Rzuciłam się na łóżko, a przez głowę przelatywało mi tysiące myśli.
*Daniel*
Wiem, że
powinienem pójść do niej już dawno, ale nie mogę. Boje się. Nie tylko tego Chase’a, ale tego jak Ona zareaguje. A co jeśli nie będzie chciała ze mną być? Zniszczę naszą przyjaźń, a
to było by jeszcze gorsze. A co jeżeli nadal czuje coś do byłego? Niby mówiła,
że nie ale mogła przecież skłamać, żeby nie sprawić mi przykrości. Była do tego
zdolna.
Ale to tak cholernie boli. Czuje się jakby ktoś wbijał mi
tysiące szpilek w serce i bawił się nimi. Nigdy nie sądziłem ,że można kochać
kogoś tak mocno, a jednocześnie nie być z tym kimś. Moje życie jest głupie! JA JESTEM GŁUPI! Jak tak dalej pójdzie, będę gościem na jej
ślubie, w najlepszym przypadku świadkiem.
Zacząłem uderzać sobie poduszką o głowę, kiedy usłyszałem głos mojego
durnego, starszego brata.
-Co złego zrobiła ci ta poduszka, że tak ją maltretujesz? –
Zapytał rozbawiony. Rzuciłem mu jedynie groźnie spojrzenie, po czym znów
zatopiłem twarz w poduszce.
Poczułem jak łóżko się lekko
ugina, pod ciężarem Justina. Jak mi się pięknie zrymowało. Położył dłoń na moim
ramieniu i poklepał ją lekko.
-Mówię ci odpuść ją sobie, ona nie jest dla ciebie.
Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-Łatwo ci mówić – Stwierdziłem – ty sobie skaczesz z kwiatka
na kwiatek i nie umiesz się ustatkować –
Warknąłem.
Justin przekręcił oczami. Poczułem jak unosi swoje ciało z
mojego łóżka.
-Zresztą rób jak chcesz – Usłyszałem jedynie zatrzaskiwane
drzwi.
-Wal się! – Krzyknąłem za nim. Wziąłem z półki telefon. Na
początku wybrałem Jej numer, jednak widząc
zdjęcie twarzy Alex zrezygnowałem i włączyłem galerię zdjęć. Każde kolejne zdjęcie sprawiało mi palący ból
wewnątrz. Poczułem w głębi duchotę i
wpadłem na głupi pomysł Ubrałem bluzę i
wymknąłem się z pokoju na dół. Tam
założyłem buty i wyszedłem z domu.
Ruszyłem w kierunki plaży, którą nazwałem: „Naszą” . Ten skrawek ziemi
był dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowy.
Kilka razy widziałem ją tam, ale nie podchodziłem. Jedynie obserwowałem jej drobne ciałko. Tym razem szedłem tam z nadzieją, że znów ją
ujrzę i wreszcie powiem jej całą prawdę.
Na miejsce dotarłem w paręnaście minut. Gdy zbliżyłem się… zauważyłem
ją. Już miałem ruszyć dalej kiedy usłyszałem jeszcze czyjś głos. Wychyliłem się
lekko zza zasłony drzew , tak aby mnie nie zauważyli. Z początku nie
rozpoznałem drugiej postaci, gdyż siedziała do mnie tyłem. Nagle chłopak usiadł
bokiem i wtedy zaparło mi dech w piersiach. Schowałem się pomiędzy drzewa i
najciszej oraz najszybciej jak potrafiłem
uciekłem z tego miejsca. Poczułem piekące łzy w oczach. Jak on tak mógł?! Wiedział, że zakochałem się
w niej! Przynajmniej teraz wiem,
dlaczego ciągle powtarzał, że „ona nie jest dla mnie”. Justin chciał mieć ją
dla siebie!
Do domu wbiegłem
szybko, bez namysłu rzucając się w stronę drzwi mojego pokoju. Tam dopiero
osunąłem się na drzwiach. Palące uczucie w moim sercu pogłębiło się i wypalało
je doszczętnie. Że Justin mnie oszukał
jestem jeszcze w stanie zrozumieć. Ale Alex?! Nie chciałem w to wierzyć.
Pragnąłem, aby to wszystko stało się tylko złudnym snem.
*Justin*
-Ale to nie moja wina, że jestem anielicą i przyciągam do
siebie śmiertelników – Syknęła blondynka. Westchnąłem.
-No, ale nie możesz zrobić czegoś aby go do siebie
zniechęcić? – Zapytałem głupio. Chociaż i tak znałem odpowiedź na to pytanie.
Jasne, że nie. Ona jest aniołem, a śmiertelnicy bezmyślnie w takich się
zakochują.
Alex spojrzała na mnie jak na idiotę. Oparłem się o skałę i
głęboko odetchnąłem. Przez moment miałem wrażenie, że widzę kogoś w krzakach.
Pewnie to moja wyobraźnia.
-I tak musisz coś z tym zrobić – Powiedziałem spokojnie.
-Wiem ,wiem – Westchnęła i mruknęła coś niezrozumiałego pod
nosem. Przez chwilę nastąpiła między
nami głucha cisza, a jedynymi dźwiękami były owady i szum Pacyfiku.
-Tylko nie mogę zrozumieć jednej rzeczy – Odezwałem się po
chwili – dlaczego, akurat jemu tak odbiło?
Dziewczyna odchrząknęła.
Wyprostowałem się zmrużyłem powieki
i powiedziałem z bezsensowną nutą nadziei:
-Błagam powiedz, że wy nie… - Zacząłem. Ponownie
odchrząknęła, dając mi tym samym odpowiedź twierdząco. Jęknąłem.
-Kurde, czy ty nie wiesz co się dzieje gdy Anioł pocałuje
człowieka?! – Uniosłem się.
-Wiem, ale w takiej sytuacji nie myśli się racjonalnie!
Wziąłem głęboki oddech.
-Okej jeden pocałunek nic jeszcze nie znaczy. Spojrzała na mnie wymownie. Schowałem twarz w dłoniach,
po czym wstałem i zacząłem uderzać głową o ścianę skalną za nami.
-No to już pozamiatane! – Syknąłem. Alexandra rzuciła coś
jeszcze w innym języku, po czym wypuściła czarne skrzydła i odleciała. Po
pewnym czasie zrobiłem to samo. Jak
można być takim tumanem. Przecież jedna z ważniejszych zasad brzmi:
„Jeżeli anioł
[niezależnie jakiej maści] złoży na człowieka ustach pocałunek Ten staje
się jego własnością…”
Oczywiście ta własność to nie tak dosłownie, ale wiecie o co
chodzi.
Wleciałem do pokoju i od razu rzuciłem się na łóżko. Wstałem
dopiero południem. Na dole tata krzątał
się po kuchni, a Daniel jadł śniadanie. Gdy pojawiłem się w progu młodszy brat
posłał mi mordercze spojrzenie, zaś tata podał miskę płatków.
-Cały ranek jest taki naburmuszony – Szepnął mi do ucha
ojciec. Wzruszyłem tylko ramionami i zacząłem jeść.
Kolejne godziny nie różniły się od siebie. Daniel cały dzień
był wkurzony, a tata latał po całym domu szukając wszystkiego. Wieczorem, gdy tata wyszedł na zakupy
próbowałem dowiedzieć się o co chodzi Danemu, ale nie odpowiedział, zamiast
tego ruszył w stronę schodów. A ja za nim.
Chwyciłem go za łokieć, ale wyrwał mi się. Wkurzony obróciłem go na
czubku schodów twarzą do siebie.
-Kurna powiesz wreszcie o co ci chodzi?! – Warknąłem.
Spojrzał na mnie ze wściekłością.
-O to, ze jesteś zdradzieckim chujem! – Odwarknął mi i
poczułem jego lichą pięść na swoim brzuchu...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wreszcie po tylu miesiącach jest! Słaby, ale jest XD Nie mam czasu na poprawki, więc wszelkich zmian dokonam jutro. Liczę na komentarze i szczere opinie!